Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
SŁABA
26 października 2010
Nienawidzę słabości, a jednak jestem zakompleksioną wielką słabostką. Nie umiem sobie ze sobą poradzić. Zacznę ćwiczyć, ale brak mi sił, chęci, energii, powera. Chciałabym wszystko od razu, a nawet jak to osiągnę to boję się kolejne porażki. Nienawidzę siebie, nienawidzę jedzenia, które mnie do tego wszystkiego doprowadza. Czuję swój brzuch, czuje każdą fałdkę, czuje grube łapska, czuje grube uda, czuje jak mi się noga o nogę obciera. AAAAA! Chyba nadszedł wielki kryzys. A i tak nie umiem. Jeździłam ćwiczyć latem i szybko się zniechęciłam, chociaż ćwiczenia były dla mnie zawsze najlepszą przyjemnością. Może do czasu aż się nie spasłam jak krowa. Tracę sens zaczynać wszystko od nowa, nie widzę sensu. Chcę i wiem że mogę, ale ile muszę mieć znowu siły! Znowu to samo. A mi się po prostu już nie chce!!!!Kobiety, nie doprowadzajcie się do takiego stanu. Jak można? Jaka to słabość!!! Jakie to hujowe uczucie. Ja zaczynam codziennie. Ja wiem na czym stoje i jak wyglądam i co jem i jak to wszystko powinno wyglądać. Ja to wiem, ale nic mi się nie chce. Bo mi nie wychodzi. Bo mam rozciągnięty żołądek i teraz cholernie ciężko, bo pracuje po 12 godzin i nie wiem co mam jeść gdy jestem w pracy i nie wiem jak nie jeść gdy wracam do domu i nie chce mi się pić, bo muszę ciągle chodzić sikać. Wszystko to doprowadza mnie do szaaaaaaału! Pomocy!
CiemneBordo
26 października 2010, 23:27Masz na tyle dużą nadwagę, że ćwiczenia możesz sobie odpuścić- smaruj się kremami, rozciągaj codziennie i tyle. Nie musisz się pocić! A schudniesz, dieta działa cuda! Wystarczy troche woli- chcesz byc szczupła? To się pilnuj. Skoro się nie pilnujesz, to znaczy, że nie chcesz być szczuplą dostatecznie mocno :) Ot, banał!