aaaaa wczoraj m zrobłi niespodzianke i po powrocie do domku (o 20 skonczylam prace) były świece, winko i kolacja-zapiekanka ze szpinakiem.. mega bomba kaloryczna ale i meeega pyszne:) oczywiscie, ze zjadłam.. ale nie taką ilość, jaką zjadłabym normalnie. Fakt faktem, ostatnie kęsy jadłam na siłe... Dziś już spowrotem mega dietetycznie:)
Dziś może w końcu uda mi się zabrać od mamy mój rower, bo ani męża ani taty doprosić się nie mogę. Wieczorem mam plan pojeżdzić z 50 min:)
Jutro robimy pożegnanie lata, będzie grill i wódka.... matko, kiełbaske bądź kaszanke zjem, ale bez obżarstwa, gorzej z tą wódka... bo lubie wypić w moim ulubionym towarzystwie. Za dużo pozwolić sobie nie mogę, bo raz- dieta, a dwa w niedziele muszę koło południa wrócić do domu, bo dziadek ma urodziny a ja na 20 do pracy..
Trzymajcie się ciepło:)
Pozdrawiam
kamillara
19 września 2014, 09:20Tak czytam twoje postepy i z podziwem patrzę jak dobrze sobie radzisz:-) myslę, że jak na wadze zobaczyłaś 9 z przodu to pojawił sie usmiech na twarzy:-), niedługo z przodu pojawi się 8, a za troche dłuzszy czas i wymarzona 7. Trzymam mocno kciuki.