za miesiac wesele, za 1.5 miesiaca wakacje, za 2.5 mca urlop a ja zamiast byc coraz mniejsza to stoje.... wrrr, boże czemu ja taka uparta, glupia, żarłoczna... czy naprawde nie potrafię wbić sobie do tego durengo łba, ze tego jedzenia mi nikt nie zabierze?? ze to bedzie za miesiac dwa i pojem sobie, a teraz mogłabym odpuścić. Ale nie, bo jak widzę słodkie, to jakbym nigdy w życiu nei jadła.. jak powalona się rzucam a później wyrzuty sumienia mam:/ gdybym dalej ciągła kwietniowa diete to już bym miałą sporo za soba.. ale nie, bo po co... lepiej kur... narzekać, ze gruba, że śpasiona, ze sie zle wygląda.... bosz..........
edit:
wczoraj skonczylam 24 lata... jakiś okres już minął, wieczorem zrobiłam mały rachunek sumienia... zaraz idę wypalić ostatniego papierosa, chciałaym przez ten rok do 25 urodzin zmienić troche w swoim zyciu, nie rodznnym, a osobistym, poukladać sobie w glowie, poukladać swoją wage i ciało.. miałam plany i szlag je trafił, wraz ze wzrostem kg.... pomóżcie prosze
dietasamozuo
13 maja 2014, 13:10no niestety, tak to jest. większość budzi się z "ręką w nocniku" i to nie chodzi tylko o odchudzanie, ja też. ale spokojnie, NIGDY nie jest za późno, każdy dzień jest PIERWSZYM dniem reszty życia :) powodzenia!