Długi czas nie pisałam, co nie znaczy, że tu nie zaglądałam. Owszem, zaglądałam i to często, ale wstyd było mi pisać.
Utyłam. Ważę prawie 75 kg! Nie potrafię się ogarnąć, zwłaszcza, że od poniedziałku do piątku przebywa z nami moja mama, która oprócz zajmowania się Filipem, gotuje i to wcale nie dietetycznie.
Co, do Filipa. Wczoraj wyszliśmy ze szpitala, bo w niedzielę zabrało nas tam pogotowie, po tym, jak Fi miał prawie 42 st gorączki i przestawał kontaktować. Jestem cholernie zła na lekarzy, bo od świąt byłam z nim kilka razy u lekarza, bo mi się nie podobało, że oddycha przez nos, że pokasłuje, że ma stan podgorączkowy. Słyszałam, że panikuję, że przeziębienie, że gorączkę zbijać. W szpitalu stwierdzili zapalenie płuc, na szczęście nie było jakieś rozległych zmian i sam antybiotyk pomógł. Żadnych inhalacji, kroplówek wykrztuśnych, oklepywania itd. Na szczęście!
Obiecuję, często zdawać Wam relację z moich postępów w odchudzaniu! Muszę osiągnąć wymarzoną figurę!
fokaloka
9 stycznia 2015, 14:45Ach,, nasza cudowna służba zdrowia... Niech Filip wraca szybko do zdrowia a Ty do walki o wymarzoną figurę! Powodzenia :)
mikolino
9 stycznia 2015, 13:48zdrowka dla malego :-*