Chyba oszalałam. Nie, nie chyba. Na pewno oszalałam. Zwariowałam, zgłupiałam, ześwirowałam i zdurniałam.
Poproszę kaftan, najlepiej niebieski w różowe kwiatki.
Co do dążenia do pięknej i zgrabnej sylwetki - planowanie jest fajne. Dzięki wcześniej przygotowanym posiłkom, kontroluję co jem i ile jem. Dzisiaj do pracy wzięłam sobie taki zestaw:
Jabłko, w buteleczce jest koktajl z mleka, banana, suszonej śliwki, a w pudełeczku sałatka z pomidora, ogórka, trochę Camemberta.
Na śniadanie były dwie skibki chlebka z twarożkiem i pomidorem, a na kolacje pizza pełnoziarnista ze szpinakiem, pieczarkami, groszkiem, kukurydzą i odrobiną sera. Czuję się syta, ale nie obżarta i chyba o to chodzi. Jedynym grzechem były podjedzone suszone śliwki ok. 4 sztuk gdzieś między obiadem a zumbą ;)
Posiłki do pracy na jutro już mam naszykowane, a co do obiadu albo będą to kopytka albo nic nie będzie - zależy o której wrócę od chirurga naczyniowego. Może ten jeden zaradzi coś na moje pękające naczynka.
I jeszcze jedno, koniecznie muszę wybrać się do fryzjera zrobić coś z grzywką, bo obecnie wyglądam mniej więcej tak:
Tylko brody nie mam
Nic nie może przecież wiecznie trwać...
Tysiia
14 listopada 2012, 14:47Fryzjer zawsze poprawia nam sytuację na głowie i humorek ;) (no OK, zazwyczaj ;) ) też lubię planować posiłki i zabierać różne pojemniczki do pracy :D tylko ostatnio niestety się trochę z tym popsułam, od dziś ruszam na nowo :) ostatnio bardzo lubię Cię czytać. BARDZO :) buziaki
kamienny.las
13 listopada 2012, 23:26bardzo fajny pomysł z koktajlami :) chyba sobie też tak zrobię czasem! :)