W ramach dzisiejszej aktywności fizycznej pojechaliśmy z Pią na lodowisko. Było rewelacyjnie. Musimy częściej fundować sobie takie wyjścia - nie dość, że zabawa przednia, to jeszcze ile spalonych kalorii. Mój Pią jeździł jak wariat, ja nieco ostrożniej, uważając na nieobliczalne dzieci, które potrafiły bez uprzedzenia podjechać, przewracać się itp. Dodam, że jeden raz też byłam nieobliczalna. Nie umiałam wyhamować i wjechałam w jakiegoś Pana, na szczęście Pan był miły i uratował mnie przed upadkiem. Oczywiście Pią do teraz robi sobie żarty z tej sceny, bo ponoć wyglądała ona bardzo zabawnie.
Jak co niedzielę, jutro powinnam się zważyć. Ważenie jednakże przekładam na poniedziałek, dlatego, bo znowu mam problemy z WC. Już od kilku dni nie byłam i dlatego jutro zafunduje sobie małe przeczyszczanie. Zważę się w poniedziałek.
Zjedzone:
10.00 jeden tost z chleba graham, plastrem szyneczki z indyka, serem gołda light, kawa z mlekiem
12.00 wafel ryżowy, cappucino orzechowe
ok. 15.00 filet z kurczaka w curry z ananasem i sałatką (pomidorki cherry, ogórek, papryka, kukurydza, kiełki fasoli mung) prezentowało się tak:
w międzyczasie popijałam sok pomidorowy z Tymbarka (bez cukru oczywiście)
zaraz będę piła koktajl z truskawek i jogurtu nat.
Ćwiczenia:
jazda na łyżwach - 1 godzina
8 min abs
8 min strech