Masakra. Pofolgowałam sobie w te święta.... Ale to dlatego że rodzice przyjechali specjalnie do nas i mama zrobiła taaaaakie dobre rzeczy. Wczoraj niestety rodzice wrócili do Warszawy. Mąż się źle czuł, więc sama ich odwoziłam na dworzec, a wcześniej zabrałam ich na obiad do restauracji gruzińskiej (mojej ulubionej).
Wychodząc z dworca miałam łzy w oczach. Nie wiem czemu ale za każdym razem jak my wyjeżdżamy z wawy albo oni z wrocka to mi jest cholernie smutno :( Może dlatego że się tak rzadko widzimy.
No w każdym razie pora wrócić do rzeczywistości. I do diety też. I to rygorystycznie. Nie ma przebacz. Zaraz idę do sklepu po pyszną bułeczkę żytnią ze słonecznikiem na śniadanko. Muszę jakoś zakupy ogarnąć, ale dziś na wszystko mam mało czasu i nie wiem co z tego wyjdzie :(
Mąż niestety dalej się źle czuje, a miałam nadzieję że wyślę go na zakupy jak będę u kosmetyczki (zabiegi na twarz + depilacja nóg).
No nic. Jakoś to ogarnę.
Miłego dnia kochane :)
Powodzenia i wytrwałości
Nina1985
23 kwietnia 2014, 21:15Powodzenia w walce. Trzymaj się dzielnie!!!Pozdrawiam:)