"Klęska jest jedynie okazją do inteligentniejszego początku" H. Ford
Wielka prawda. Jest pięknie i optymistycznie aż do... pierwszej wpadki.. I dopiero teraz następuje prawdziwy sprawdzian. Jak się zachować? Poddać się? Trawić wyrzutami sumienia? Czy po prostu sobie powiedzieć: "No trudno, błędy się zdarzają. Nie ja pierwsza, nie ostatnia. Spróbuję znowu."
Pół roku ciężkiej pracy, a potem atak... Koszmar.. Koszmar? No, nie taki koszmar. Na pół roku tylko jeden raz, kiedy wcześniej bywało kilka razy jednego dnia... To nadal sukces :)
Ważne żeby zrozumieć, dlaczego tak się stało. Po tak długiej abstynencji to dużo łatwiejsze niż "w ciągu", bo wtedy prowokuje praktycznie wszystko i w chory sposób wszystko się nagle wiąże ze wszystkim.
Tym razem tak nie było. Sprawa jest jasna. To nadal mój niepoukładany do końca związek. Rozeszliśmy się, zeszliśmy, wiele przeszliśmy... Jednak nadal coś jest nie tak. W jego zachowaniu? W mojej głowie? Chyba tu i tu, chociaż własna głowa bardziej mnie obchodzi. Sprawa stała się jasna... jak nie przeskoczysz, obejdź. Oby tym razem skutecznie i wreszcie tą, co trzeba drogą :)
Więc, jeśli się potkniesz, nie obwiniaj się, tylko sprawdź, co zawaliło Ci drogę... i... wyciągnij odpowiednie wnioski... i po prostu idź dalej :) Tak właśnie zrobię!