Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
KOLEJNY DZIEŃ


HEJ KOCHANE!
Ten dzień mija mi całkiem w porządku. Byłam dziś u fryzjera (właściwie fryzjerki) podciąć końcówki. Zapuszczam włosy, od ostatniej wizyty nieco mi urosły, a przy okazji porozdwajały mi się końcówki, więc trzeba było coś z tym zrobić. Fryzjerka  pozachwycała się moimi włosami, że mam taki ładny i naturalny kolor (nigdy nie farbowałam i raczej nie zamierzam, no chyba jak się zestrzeję.), tego, że są takie gęste i naturalnie proste. Naprawdę fajnie się poczułam. Choć nie wiem, jak wytrzymam w to lato z tymi włosami (mam prawie do połowy pleców). Chyba jakieś fajne upięcia i będzie dobrze, tak myślę.

A wracając do oczywistego tematu tutaj, to przyznam się szczerze, że miałam w ostatnie dni małe wpadki dietetyczne. I to bardzo banalne - słodkości. Miałam jedynie pozwalać sobie na jeden dzień w tygodniu, a tymczasem i w sobotę, i w niedzielę zjadłam po kawałku placka drożdżowego z wiśniami. Był naprawdę pyszny, że nie poprzestałam na sobocie. Poza tym dziś pozwoliłam sobie na Big Milka śmietankowego - kurczę, to moje ulubione lody, żadne inne nie mogą z nimi konkurować (w moim przekonaniu). Do tego w sobotę szykuje się mała rodzinna imprezka. Już mama zaplanowała 3 placki (które oczywiście ja będę piekła). Nie wiem jak ja to przetrwam, będzie potrzeba sporej asertywności wobec mamy (jej tekst na moje :"przecież się odchudzam" - "chyba oszalałaś, przecież jesteś już szczupła, nawet chuda") i reszty rodzinki. Ale postaram się twardo trzymać.

Oprócz diety oczywiście ćwiczenia. Ostatnio popełniłam, fatalny w skutkach błąd. Po pierwszym dniu moich ćwiczeń trochę mnie bolały mięśnie (pisałam o tym niedawno), ale myślałam, że to mi jakoś przejdzie. Niestety następnego dnia nadal trochę mnie bolały, a ja głupia, zamiast sobie odpuścić, ćwiczyłam. Skutki były nie za przyjemne - już mnie bolało tak naprawdę mocno. Przez kolejne dni ledwo mogłam rano wstać, także o żadnych ćwiczeniach nie było mowy. Ulgę przyniosła mi dopiero maść, podsunięta przez mamę. I mam nauczkę na całe życie - jak coś boli, to się nie ćwiczy na siłę. Dziś pojeździłam na rowerku, fajnie było, choć mały wiatr nieco utrudniał moje zapędy. Jak jutro będzie tak cieplutko, to też się wybiorę. Nawet to jest lepsze niż ta cała gimnastyka (nieco nudno w kółko robić te same ćwiczenia). Może jak trochę poprawię kondycję, to zacznę biegać, kto to wie?

No to na dziś koniec tej mojej pisaniny.
 Pozdrawiam Was serdecznie i życzę powodzenia w dążeniu do celu .
 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.