Hej!
Aż tydzień się nie odzywałam! wow.
A więc tak, co działo się u mnie:
CZWARTEK: Oczywiście była praca - robię badania do pracy magisterskiej. Ćwiczenia T25, spacer z psem i częściowe pakowanie do weekendowego wyjazdu.
PIĄTEK: zrobiłam dwa treningi T25 - ledwo to przeżyłam, serio. Myślałam, że to mój koniec. Wysprzątałam mieszkanie, spakowałam się i ruszyłam złapać PolskiBus do Wrocławia :) W końcu dojechałam do narzeczonego przed północą i byłam mega szczęśliwa!
SOBOTA: Ze znajomymi z Wrocławia u których się zatrzymaliśmy postanowiliśmy pojechać do Szklarskiej Poręby. Było cudownie, piękna pogoda i jeszcze piękniejsze widoki. Super się bawiliśmy! Oczywko, dieta poszła się... :x
NIEDZIELA: Rano z Wrocławia wyruszyliśmy do Zatoru, odwiedzić EnergyLandie :D Ja byłam średnio nastawiona. Przynajmniej na początku, bałam się strasznie. Mam okrutny lęk wysokości. Na niektórych atrakcjach darłam się tak, że zdarłam gardło i bolało mnie kolejne dwa dni xd Ale ogólnie byłam miło zaskoczona i bawiłam się lepiej niż bym mogła przypuszczać :)
PONIEDZIAŁEK: Przyszła spóźniona @.. Spuchłam strasznie i czułam się podle. Nie miałam humoru na nic, a brzuch mimo 3 tabletek no - spy strasznie mnie bolał. Wróciłam z laboratorium tak zmęczona, że resztę dnia spędziłam na kanapie. Nie poćwiczyłam, tadadadam... No niestety, ale po prostu nie byłam w stanie. Odpuściłam. Dieta? Haha. No nie pykło :D Zwłaszcza, że mój narzeczony w ramach poprawiania mi humoru wyszedł z psem i wrócił z pyszną chałką i zrobił mi kanapki z masełkiem i mleko :) Niezbyt dietetyczne, ale chciał mi uprzyjemnić dzień, więc ucieszyłam się i olałam kalorie :D
WTOREK: Powtórka z poniedziałku. Ani ćwiczeń ani nic. @ męczyła dalej, ból nie ustępował, znów nie poćwiczyłam. Postanowiłam, że ten trening przeniosę na sobotę. Narzeczony dalej poprawiał mi humor, tym razem kupił mi wino :) Więc wieczór minął nam bardzo chilloutowo :)
ŚRODA - dziś : Znów laboratorium, dzień jak codzień. W sumie nuda. Narzeczony w pracy - służba. Ogarnęłam trochę mieszkanie i poszłam na 7 km spacer z psem i zrobiłam Focus T25 mimo okrutnego bólu głowy. Nie wiem co się ze mną dzieje. Od poniedziałku się pozbierać nie mogę przez @ i jeszcze dziś ta głowa. Muszę spiąć poślady, bo się rozsypię :D Nie no to chyba @ wina..
Chociaż..
Z drugiej strony mam głupi problem. Mój ukochany wrócił i szczerze mówiąc wstydzę się przy nim ćwiczyć. Namawiam go, żeby zaczął ze mną. Powiedziałam mu, że mi głupio tak przy nim ćwiczyć ( głównie dlatego, że wyglądam bardzo pokracznie, bo nie umiem nogi z ręką zgrać. Górna i dolna partia ciała żyją osobnym życiem) :D
Uznał, że jestem nie poważna i nie powinnam się wstydzić, śmiał się, że przecież już tyle się znamy. No, prawda 6 lat jesteśmy parą (prawie). Ale nie przekonuje mnie to jakoś i dalej się wstydzę :D Co z tym zrobić? :)
Trzymajcie się!
chocobum
16 lipca 2015, 19:39ja tez nie wyobrazam sobie przy moim facecie ćwiczyć, wyganiam go z domu zawsze jak mam ćwiczyć :D w końcu to tylko godzinka :) a też jesteśmy od 6 lat razem :)
agggg
16 lipca 2015, 10:24Ojej, 6 lat... podziwiam i zazdroszczę! :) To wy cały czas tyle kilometrów od siebie? A skąd ogólnie pochodzisz? Gdy jestem z chłopakiem, też mam opory, by ćwiczyć, choć podobno faceci uwielbiają patrzeć, jak ich dziewczyna ćwiczy. Najlepiej razem, to fakt, tylko gorzej, jak drugiemu się nie chce albo nie ma czasu :) A co dokładnie studiujesz, bo nie pamiętam albo nawet nie pytałam (muszę wrócić na vitalię na dobre..)
karolinka2703
16 lipca 2015, 10:30Juz nie na odległość :) Prawie od roku mieszkamy razem :) ja pochodzę z Warszawy, ale obecnie mieszkamy pod Warszawą, bo w Łomiankach. Studiuje biologię, teraz idę na 5 rok :) ha no ja właśnie czuje taki opór, bo się pocę jak świnia i dyszę jakbym miała za chwilę zejść z tego świata xd może się przełomie bo przecież nie zmarnuje tylu treningów tylko dlatego ze się wstydzę, a nie chce zaczynać od zera :) chce w końcu osiągnąć sukces i nie może mnie to powstrzymać :) tłumacze sobie że jak już skończę to będę laską i uznam ze było warto przy nim ćwiczyć :D