Ten wpis będzie składał się z dwóch części. 1 to odchudzanie i 2 to private. Najpierw napiszę o odchudzaniu, bo może kogoś nie interesują moje prywatne rozterki więc nie będzie musiał czytać dalej:) ale tak jak w tytule, nie będzie wesoło i kolorowo, potrzebuję też waszych rad.
Dietowo jest tragedia. Niby kontroluję to wszystko, ale przez te upały to mi się cały plan jedzeniowy rozstroił. Jak zjem śniadanie koło 7-8 to później do 13 nie jestem głodna, chociaż rano się nie napycham bo zazwyczaj jem owsiankę. A czasami jak o 13 zacznę jeść to nie potrafię się najeść. I w ten sposób popełniam błędy młodości. Czy potraficie uwierzyć, że jako nastolatka (teraz jestem starą 24latką:)) nie jadałam 2 śniadań?! Ponieważ zawsze miałam trochę za dużo ciała, albo przez moją figurę i rozkładanie tłuszczu tak wyglądałam, nie jadłam w szkole, nie ważne czy byłam w niej do 12,13,14, po prostu nie jadłam, wstydziłam się, że ktoś powie, że jestem gruba i jem. Ale za to jak przychodziłam po szkole do domu i zaczynałam jeść to tak jakbym nie wiedziała kiedy przestać, im dłużej jadłam tym bardziej czułam się nienasycona.Teraz popełniam ten sam błąd. nie potrafię zjeść np. jogurtu czy jakiegoś owocu, tylko taka przekąska uwalnia w moim żołądku lawinę głodu. Ale to nie jest najgorsze. Wróciła ochota na słodycze! A motywacja do ćwiczeń jest równa 0. Nawet już do Mel B nie mam serca, ostatnio ziewałam podczas treningu. Martwię się i jestem tym sfrustrowana, bo pewnie jak nie zmienię tego to kg zaczną wracać, a przecież już coś osiągnęłam. Wiem, że dla kogoś te 6kg, które zgubiłam to pikuś w porównaniu z 20kg innych osób, którym się udało. Ale dla mnie jest to mały sukces, który teraz może zostać zniweczony przez brak chęci, lenistwo i brak motywacji. Czuję się tak jakbym nadal ważyła te 61 kg i nic nie osiągnęła. Mentalnie nie schudłam, nadal ważę 61 kg. To tyle odnośnie tematu odchudzania.
Jeśli kogoś nie interesuje moje życie osobiste to nie zmuszam do czytania, i tak już wpis jest długi.
Od czego by tu zacząć, może najpierw dom. Mieszkamy z mężem u moich rodziców, a ponieważ ja narazie nie pracuję to zajmuję się domem. I tak właśnie wygląda mój dzień, pranie, sprzątanie gotowanie, jakieś prace wokół domu. Teraz jest sezon na robienie przetworów, jeśli ktoś robi to wie co to oznacza, całe dnie stania przy garach. Wszystko jest na mojej głowie, mimo tego, że mam młodszą siostrę, która ma 15 lat i potrafi już coś zrobić. Teraz jest godzina 13.30, piszę do Was, a w kuchni czeka na mnie 2 komory zmywania, zamiatanie, gotowanie obiadu i dżem porzeczkowy w garnku. Od rana nie było zmywane, bo ja byłam na zakupach a później zrywałam tą porzeczkę. Myślicie, że moja siostra coś zrobiła? Nic a nic, bo ona jedzie na kolonie dzisiaj i musi się spakować. Dosłownie czuję się jak służąca. Niby podzieliłyśmy się zmywaniem, miały być dyżury, wyszło tylko przez tydzień. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój mąż uważa, że ja całymi dniami nic nie robię! Nikt tego nie docenia, co ja robię. Nie chodzi o to, żeby codziennie każdy z osobna mi dziękował za to co robię, ale czasami przydałoby się jakieś miłe słowo. Już mam taki kryzys, że skończy się to płaczem. Dlatego jestem taka znerwicowana i się na wszystkich wyżywam. Jak mam nie być? Powiedzcie mi jak?! I teraz na koniec kwestia mojego małżeństwa. Nie potrafię cieszyć się z tego co mam. Niejedna dziewczyna na moim miejscu byłaby zadowolona: niedługo przeprowadzimy się do swojego własnego domu, nie muszę martwić się o pieniądze bo A. jest taki, że żadnej pracy się nie boi, ale ja nie potrafię się tym cieszyć, bardziej zwracam uwagę na to czego nie mam niż na te dobre rzeczy. Ale dla siebie nie mamy w ogóle czasu. Jeszcze w tym roku nie byłam nad wodą, dzień przed moją obroną pracy gruntowałam ściany na klatce schodowej! I tak zaczynamy powoli żyć obok siebie, dla niego najważniejsza na świecie jest budowa i ten dom, a ja chciałabym żebyśmy coś skorzystali z życia, gdzieś pojechali, nawet nie na zagraniczne wakacje, tylko właśnie nad wodę, gdzieś pospacerować, przecież w każdej okolicy jest tyle interesujących rzeczy do zobaczenia. On nigdy nie ma czasu, albo jest zmęczony, albo nie ma pogody, albo trzeba gdzieś jechać do rodziny bo akurat jest jakaś uroczystość, zawsze znajdzie 100 tysięcy wymówek. Jak ja mam żyć i nie zwariować????????? Czy można docenić to co się w życiu już ma a nie zwracać uwagi na te braki? Przecież podobno nie można mieć w życiu wszystkiego.
Pomóżcie mi proszę bo jestem tak przytłoczona tym wszystkim, że brak mi sił. Ja zawsze chętnie komentuję wasze pamiętniki, teraz potrzebuję od was pomocy, rady.
Pozdrawiam, Karolina
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Nualka
28 lipca 2013, 22:29Okrągłą w sensie, że mam zdrowe krągłości, o :) Dzięki :)
Groszkiiroze
26 lipca 2013, 15:39Melka zawsze spoko ! co do odżywiania , sama wiesz , że to jest złe ale musisz nad tym zapanować i spróbować jeść tak jak powinnaś , sama miałam ostatnio trochę problemów i albo nie jadłam nic albo jadłam górę jedzenia , potrzebowałam kilka dni na przemyślenie i doprowadzenie się do porządku i jakoś teraz daję radę , jem więcej posiłków i mam nadzieję, że wyjdzie mi to na dobre , a co do męża trudno mi się wypowiadać ale może on chce jak najszybciej skończyć budowę i chce żeby ten dom był gotowy dla Was , dlatego cały swój czas poświęca na to... chyba bym go za to nie winiła :) bo wydaje mi się , że robi wszystko w dobrej wierze :)
anna987
26 lipca 2013, 15:03Schudłaś bardzo dużo, osiągnęłaś cel, do którego sama dążę, więc nie myśl, że dla innych to nic nie znaczy, bo ktośtam schudł 20 kilo. Tak, tak, ale 6 kg to ponad 10% Twojej obecnej wagi. Łatwiej jest komuś, kto ma nadwagę i waży 100 zrzucić 20 kg, niż komuś kto ma bmi w normie, waży 60 zrzucić 2, każdy lekarz Ci to powie. Nie jadłabyś tyle, gdybyś nie spędzała tych krytycznych godzin w domu, ale tak się nie da. Sama często z czymś podobnym walczę :) Też mam 15-letnią siostrę, która nawet sobie szynki z lodówki nie wyjmie, wszystko jej trzeba robić i nie pamiętam, czy kiedykolwiek odnosiła po sobie talerz do kuchni, a o zmywaniu możesz zapomnieć, poza tym jak wchodzi do domu, buty lądują są na środku, kurtka na ziemi, a ciuchy wieczorem nigdy w koszu! Zabić, poćwiartować, wsadzić do beczki. Zrób mężowi taki harmonogram z paru dni, w którym zapiszesz w godzinach, czym się zajmowałaś, gdy go nie było. Tabelka: czynność i ilość godzin. Budowa domu zawsze się wiąże z jedną wielką kołomyją. Przecież to Ty zamieszkasz w tym domu, może dlatego jest dla niego najważniejszy? Kiedy będziecie to mieć za sobą, znajdzie się więcej czasu. Uszy do góry!
mona26r1
26 lipca 2013, 14:18Jeszcze a propo przypomniał mi się dobry kawał. Przychodzi mąż do domu i pyta gdzie obiad. -nie ma-odpowiada żona. -ale wczoraj też nie było obiadu- mówi oburzony mąż. -BO ZROBIŁAM NA DWA DNI :-P
mona26r1
26 lipca 2013, 14:15Skarbuś nie wiem co Ci powiedzieć, byłam w podobnej sytuacji. Tylko że pracowałam. W dwóch pracach. Po 12 godz. Wcześniej w jednej, normalny etat + studia dzienne. A jemu wypierz, posprzątaj, ugotuj, a ten siedzi przed komputerem i zmęczony. Też pracował, ale mi nie pomagał. Czasem tylko spaghetti zrobił, ale już pozmywac po sobie? Po co? Moja historia akurat skończyła się jak skończyła, ale myślę że powinnaś z nim porozmawiać, że go nie urządzi jak przez 0,5 godz Ci w czymś pomoże. I raz chociaż zrobi Ci obiad dla odmiany. Siostrę też zagoń, co Ty jesteś, służba domowa? Tak naprawdę masz pełny etat zajmując się domem. Albo nie rób nic przez tydzień. Zobaczymy czy mąż zauważy jak to nic nie robisz cały dzień.
Edytkka1989
26 lipca 2013, 13:54Jeśli w domu uważają że ty ni nie robisz to zrób sobie fajtycznie dzień wolnego, nie przejmuj sie że nie mają co zjesc, ze maja nie uprane nie wyprasowane, niech zobacza ile to czasu zajmuje nic im sie nie stanie, a przynajmniej zobacza ze cos jest nie tak!
Majkkaa4
26 lipca 2013, 13:49Jesteś młodziutka.. Z śniadaniami mam to samo i nawet przed 40stką się z tego nie wyrasta. Ja też dziś zaprawiam ogórki i dzem porzeczkowy, więc rozumiem. wiesz pomysl, ze za niedługo sie wyprowadzicie...bedzie inaczej, możę kup na gruponie weekend gdzie z hotelu i zabierz męża. ja mam nauczycielskie wakcje i wszyscy myslą, ze nic nie robie i plażuje 2 miesiace, a to kasy brak... nos do góry....wyjdz SAMA na spacer, słuchawki na uszy, idz sam ado kina, zrób pedukire... nie poddawaj się!