No to ruszyło...1 kg w dół i jest 64,5kg, dzień wczorajszy 1400kcal, i odpoczynek, dzisiaj 11km kije z przebieżkami...dałam czadu, kalorii zjedzonych nieco więcej ok.1600 ale za to miła kolacja z Mężem i po takim treningu pewnie poszła z dymem...jedzonko delikatne: sandacz pieczony, roszponka z sosem miodowym i pieróg z krewetkami plus świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy...na alkohol się nie skusiłam.
Dzisiaj kontrolne usg piersi...wszystko w porządku...bo inaczej być przecież nie mogło i narazie mam spokój.
Cieszę się bardzo, że waga ruszyła bo jeszcze bardziej mnie to zmotywowało, uwielbiam samopoczucie po marszu...wszystko zmęczone ale tak przyjemnie...a jutro 40-tka kuzynki, muszę jakoś sobie rozplanować dzień jedzeniowo żeby móc coś nieco podegustować ale urlopik mam więc czas dla siebie jest.