06.11.16
Czuję się dziwnie, znowu bóle brzucha mdłości, raz zajadam się warzywami i owocami nie mam ochoty na nic innego po czym nie mogę patrzeć na surowiznę i sięgam po pieczywo z masłem. Jakieś wszystko rozregulowane we mnie...zmęczenie. W piętek spotkałam się z moim "trzecim" synem, czyli chłopakiem, którego historię opisywałam, ma na imię Mirek. Ku mojemu zaskoczeniu sam do mnie zadzwonił i chciał się spotkać. Po ciężkim kończącym miesiąc tygodniu byłam zmęczona ale też chciałąm go zobaczyć. Czekałam na przystanku...wysiadł z autobusu z wielkim uśmiechem w kurtce i butach po moim młodszym synu...cieplutko ubrany, jakież to wzruszające. Uściskaliśmy się mocno. Odrazu zaczął mi opowiadać, że niestety praca w Mc Donalds nie wypaliła. Ale nie poddaje się. Poszliśmy na ciepły obiadek. Co raz więcej mi opowiada, więcej się uśmiecha tak mnie to cieszy. Poznał dwie dziewczyny za tydzień pierwsze spotkanie a kolega wydzwaniał bo też byli umówieni na jakieś wyjście...fajnie że się troszkę ruszył z domu. Mówi, że to mu pozwala nie myśleć o kłopotach. Z mamą żadnej poprawy, nie je, chudnie, mówi że waży już ok 40kg, nawet kiedy poszedł do niej w dniu urodzin zaraz go wyganiała, wogóle nic nie mówi. Mieszkanie jak się dowiedział już zadłużone jest na 55 tyś. Ale cieszę się bo dojrzewa do myśli o wyjeździe a być może mnie się uda wrzucić go na staż do naszego nowego biura, żeby troszkę pieniędzy odłożył na wyjazd. Bardzo bym chciała żeby szefostwo się zgodziło dać mu szansę. Po obiadku były jeszcze lody ( ja tylko sałatka i pieczone zeimniaczki ) no i później odwiozłam go bo autobusem jedzie ponad godzinkę. Jeszcze rozmowa w aucie trochę motywacji, uściski, podziękował mi za czas który z nim spędziłam no i usłyszałąm, że czuje się lepiej jak się spotkamy i gdy może porozmawiać ze mną...no prawie jak by to było moje dziecko:) Nie ma rozwiązania takiego na już, on potrzebuje poprostu wsparcia i kogoś kto go poprowadzi żeby w tym najtrudniejszym momencie nie wszedł na złą drogę....tak bym chciała żeby się to udało. Ale cieszę, że na moją prośbę rzucił palenie i się trzyma tylko chudziutki taki waży 66kg a wzrostu ma ok 180cm, ładna buzia ale widać smutek, zmęczenie i ogólnie niezdrowo wygląda. Ale troszkę go podkarmię, wesprę duchowo i będzie dobrze.
Moja waga bez zmian, mój cykl szaleje, powoduje tak złe samopoczucie , no cóź czas leci. Ale kolejny tydzień zaczynam warzynie i owocowo, później Wenecja więc pewnie czegoś dobrego posmakuję, a później mąż już też zadeklarował, że on też zmienia nawyki...będzie łatwiej.
fitball
6 listopada 2016, 19:10u lala , Wenecja.... fajna ta historia z tym chłopakiem, miło poczytać że pomagasz