Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bajka o chipsach :)


Dawno temu, za górami tłuszczu i lasami diet, żyła sobie całkiem dobrze wyglądająca księżniczka. Król i królowa, którzy księżniczkę spłodzili, nigdy nie mieli zbytniego pociągu do nowości spożywczych. Żyli w przekonaniu, że można spróbować ale d..nie urywa, więc nie ma co chrupać tego w królestwie. Księżniczka tolerowała takie podejście, ale potem wydoroślała, zaczęła palić, pić piwo i opuszczać królestwo. Przy piwie zakąską zwykle była ta namiastka kartofla wyprodukowana z prochu wszelakiego a najmniej z kartofla żywego. Księżniczka pokochała ich pikantny smak, który był równie sztuczny jak i ta niby-kartofel :D Uwielbiała wracając do królestwa taszczyć tv pakę i chrupać, chrupać, chrupać...najpierw raz na jakiś czas, później coraz częściej. Chrupanie tego pseudo kartofla przynosiło ukojenie- po ciężkim dniu, po spięciu, albo po prostu, chrupała dla chrupania :D Niby tam na woreczku było jasno napisane, że to ociekające tłuszcze E coś tam (wszystkie cyfry świata) i sól w pięciu smakach, ale...kto tam czyta takie rzeczy. Księżniczka umiała czytać, ale tylko to, co uważała za wygodne dla niej.

Ale pewnego dnia, księżniczka zobaczyła się na zdjęciu. Hm...jak to? Przecież codziennie widzi się w lustrze. Jak to się stało, że jest taka...hm...duża? Przecież te plasterki takie cieniutkie, takie delikatne. Księżniczka postawiła na ograniczanie - wszystkiego tylko nie tych maleńkich drobnych plasterków ;)

Ja od chipsów uwolniłam się dopiero w 2013 r. kiedy kilka razy pod rząd z silnym atakiem astmy trafiłam do szpitala. Tam dostałam listę produktów, które mogą wywoływać u astmatyka duszność, a zdrowemu zrujnować to co ma :) Trochę ze strachu, bo zdrowego rozsądku, to wtedy nie było co szukać u mnie, dostałam obrzydzenia. Dosłownie- obrzydły mi. Na samą myśl o ich zapachu mnie mdli, świadomość tego, jak tłuste miałam palce, zjadając z paczki pozwala mi wyobrazić sobie ile tłuszczu pochłaniałam z nimi. na tej torebce spokojnie placki można smażyć.Albo te z pieca hahahaha, one tak samo piec widziały jak i toto widziało kartofel :D I sól. Dopiero, kiedy ograniczyłam ją do minimum, czuję smaki i czuję jeśli w czymś jest jej zdecydowanie za dużo. A tam są kontenery soli.

Czy od chipsów można się uzależnić? Tak. Rzuciłam palenie. A z tego cholerstwa nie umiałam zrezygnować. Podobno uzależnia nie tylko smak i wszelkie dodatki, które mają nas "przywiązać", ale też sam dźwięk chrupania. Podobno on odpręża, a ludzie odbierają go sami dla siebie jako przyjemny. Nie wiem ile w tym prawdy, ja na bank jako królik doświadczalny w tym badaniu bym się zaliczyła do takiej grupy.

A kiedy teraz patrzę jak dzieciaki od rana chodzą z tymi worami, jak w trakcie zakupów mamy albo pozwalają, albo same wrzucają to świństwo do koszyków, a rzadko która potrafi dziecku odmówić, to mnie przeraża i drażni. To jakby dzieciakowi dawać palić już w wieku kilku lat.

Myślę o swoim pokoleniu i o tym, które rośnie teraz. My byliśmy jacyś tacy zgrabniejsi, sprawniejsi. Wystarczy rozejrzeć się dziś. Te dzieciaki w większości są jak marzenie babć- pyzate, pękate, "dobrze odżywione", młodzi chłopcy i dziewczyny o bezkształtnych figurach- jak to stwierdził mój mąż- teraz to te dziewczyny są jakieś takie, nalane, niezgrabne - i często właśnie takie albo pochrupywały sobie, albo niosły taką pakę . Oczywiście nie wszystkie. Mam to szczęście, że kiedy tłuszcz mi się rozmieszczał w młodości, to nie jadłam tego świństwa. jak już zaczęłam się "rozrastać" to po całości :Di chudnę tak samo.

Niemniej jednak zmierzam do czegoś innego. Uważam, że na chipsach tak jak na fajkach, powinno być ostrzeżenie, z tym sławetnym tekstem i do tego zdjęciem jak to jest w niektórych krajach na papierosach- tu byłby owrzodzony żołądek, albo inne choróbsko znacznie poważniejsze, albo taki jak ja astmatyk, podłączony do kroplówek, z butla tlenową i maską na twarzy, wyglądający jak by już schodził. I zakaz sprzedaży aż do osiągnięcia dojrzałości, jak papierosy. Bo dorosły wyborów dokonuje mniej lub bardziej świadomie, a dziecko? :)

Ja tego nie tknę. Jak już chcę pochrupać, to sobie chrupię ogórka. Nie kupuję kalorycznych suszonych jabłek czy bananów, bo to kształtowanie nawyku, a zamiana na zwykłe może być ekspresowa. ;) Po prostu mi obrzydły i korzystam z tego jak narkoman z odwyku :)

  • MllaGrubaskaa

    MllaGrubaskaa

    4 sierpnia 2015, 18:21

    Super ze udało Ci się wyjść z tego niezdrowego nałogu!

    • karaluszyca

      karaluszyca

      4 sierpnia 2015, 23:24

      Też tak myślę i innym polecam :)

  • saga86

    saga86

    2 sierpnia 2015, 11:22

    To dobrze, że nie jesz chipsów, ale jadłaś je, więc nie rozumiem Twojego oceniania innych pod tym kątem. W Twoim życiu musiał pojawić się kryzys, żebyś to zobaczyła, więc nie dziw się, że inni ludzie jedzą chipsy. Nie wiem czy masz dzieci, ale mam wrażenie, że nie masz, bo jak ja nie miałam dzieci też wiedziałam co jest dla nich najlepsze, ale życie potem zweryfikowało moje mądrości:)

    • karaluszyca

      karaluszyca

      2 sierpnia 2015, 17:31

      A ja tu napisałam, że nie mam dzieci i absolutnie nie mam pojęcia jak je będę wychowywać, kiedy już się pojawia. ja nie oceniam, ja sobie snuję swoje przemyślenia. A chipsy uważam za jadalne g..:) tego świata. Nie oceniam ludzi, oceniam produkt :)

  • karaluszyca

    karaluszyca

    2 sierpnia 2015, 09:57

    Już tak az słodko nie było, mąż przyjaciel owszem, ale ze wsparciem bywa róznie, choroba- pakskudna, waga- raz w dół, raz w górę :) Róznie bywa :D

  • Asik1603

    Asik1603

    2 sierpnia 2015, 08:06

    Miałaś dużo szczęścia w tym, co Cię spotkało: choroba jak zimny prysznic przywróciła Cię do normalnego życia, zdrowych nawyków i mąż-przyjaciel, oparcie w trudnych chwilach. No i to, że tłuszcz rozkładał Ci się równomiernie i tak samo się wytapia. Z tego też możesz być zadowolona, bo brak proporcji, to udręka. W ostatecznym rozrachunku ilość kilogramów nie jest aż tak ważna jak ciałokształt:)))))))))))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.