Po roku podczytywania artykułów na Vitalii, postanowiłam powrócić do swojego pamiętnika odchudzania.
Zawstydzona, nieśmiało przyznaję się do rocznego "bimbania"
Jestem w szoku, że minęło tyle czasu, a ja praktycznie stoję w miejscu, wahając się to parę kilo w górę, to parę w dół...
Mam problem, mianowicie na ok. 80% zdiagnozowany zespół jelita drażliwego. Przyznaję, strassssznie drażliwa, problematyczna, frustrująca, bolesna, nieprzyjemna i dołująca dolegliwość, przez którą nie raz rezygnowałam z wielu przyjemności, jakie oferowało życie (szczególnie pod kątem 'towarzyskim').
Przez to, co się dzieje z moim żołądkiem (jelitami, jak kto woli ) jednego dnia np. moja waga wskazuje ok 65 kg, a dwa dni później 69 kg, choć jadłam niemalże to samo.
Raz brzuch w miarę płaski, raz jak w szóstym miesiącu wzorowej ciąży.
Itp., itd...
Szczerze - nie życzę nikomu. Ostatnio wypłakałam się chłopakowi, że chyba sobie coś zrobię, bo mimo wielu starań, to nie jest życie - W PEŁNI :/
W niedalekiej przyszłości zamierzam spróbować czegoś nowego, ale o tym innym razem, gdy już dojdzie do skutku (bez obaw, nie planuję liposukcji, czy też operacji plastycznej ). JESZCZE żywię nadzieję, że to mi pomoże (również w ułożeniu mądrej i pomocnej diety dla mojej osoby).
I na koniec: nie cierpię stwierdzenia SZCZUPŁY (jesteś szczupła, nie musisz się odchudzać; masz szczupłą budowę ciała - wyglądasz dobrze)! Co to w ogóle za określenie? Czy tzw. szczupli nie powinni zadbać o swoje ciała, by były jędrne, miały więcej mięśni, niż tłuszczyku itp?!
No nic, nałożę sobie jeszcze hennę na brwi, maseczkę na włosy - na poprawę humoru - i zaserwuję porządną dawkę snu.
Oby Jutro było łaskawe, czego Wam i sobie życzę