....dziewczyny....
...przeżyłam dziś horror!....przeszłam przez piekło!
...moja kochana mała córeczka zachłysnęła się lizakiem!!!!!!!!....gdyby nie moja kuzynka to nie wiem jak ta historia by się skończyła!!!
Mariczka miała lizaka...takie serduszko i chyba ten cholerny lizak zsunął się jej z patyczka i wpadł do gardła!...wpadłam w panikę...nie wiedziałam co robić!...na szczęście moja kuzynka zachowała zimną krew i dosłownie wygrzebała jej go z przełyku!!!!....
....a ja nie mogę dojść do siebie!!!...mam cholerne wyrzuty sumienia,że nie wiedziałam co mam robić!!!...co ze mnie za matka?...nie potrafiłam pomóc własnemu dziecku!!!
Wzięłam sobie tabletkę na uspokojenie i powoli puszczają mi nerwy.
Musze Wam powiedzieć ,że Marika szybko wróciła do formy po tym wypadku:)...dalej broiła już po pół godzinie.Nawet nie macie pojęcia jak to jej brojenie mnie cieszyło....jak nigdy:)....zdałam sobie sprawę ,że życie ludzkie jest naprawdę kruche!...nie wiadomo co i kiedy może nas spotkać!...Dlatego cieszmy się życiem!
***
MENU:
-śniadanie godz.7.00
kanapki
-II śniadanie godz.10.00
szarlotka z gałką lodów + kawa z naturalnym kakao i cynamonem
-obiad godz.13.00
spaghetti z mięsem drobiowym i makaronem razowym
-podwieczorek godz.15.30
kolejny kawałek szarlotki (tym razem mniejszy i ostatni)
-kolacja godz.18.30
kanapki +marchewka
Trochę był dziś dzień rozpusty,ale udało mi się trochę poćwiczyć,a poza tym wieczorny stres chyba wszystkie kalorie wciągnął!
Do picia zielona herbata i woda.
***
ĆWICZENIA:
- Mel B (ramiona,nogi,cardio)
***
...przeżyłam dziś horror!....przeszłam przez piekło!
...moja kochana mała córeczka zachłysnęła się lizakiem!!!!!!!!....gdyby nie moja kuzynka to nie wiem jak ta historia by się skończyła!!!
Mariczka miała lizaka...takie serduszko i chyba ten cholerny lizak zsunął się jej z patyczka i wpadł do gardła!...wpadłam w panikę...nie wiedziałam co robić!...na szczęście moja kuzynka zachowała zimną krew i dosłownie wygrzebała jej go z przełyku!!!!....
....a ja nie mogę dojść do siebie!!!...mam cholerne wyrzuty sumienia,że nie wiedziałam co mam robić!!!...co ze mnie za matka?...nie potrafiłam pomóc własnemu dziecku!!!
Wzięłam sobie tabletkę na uspokojenie i powoli puszczają mi nerwy.
Musze Wam powiedzieć ,że Marika szybko wróciła do formy po tym wypadku:)...dalej broiła już po pół godzinie.Nawet nie macie pojęcia jak to jej brojenie mnie cieszyło....jak nigdy:)....zdałam sobie sprawę ,że życie ludzkie jest naprawdę kruche!...nie wiadomo co i kiedy może nas spotkać!...Dlatego cieszmy się życiem!
***
MENU:
-śniadanie godz.7.00
kanapki
-II śniadanie godz.10.00
szarlotka z gałką lodów + kawa z naturalnym kakao i cynamonem
-obiad godz.13.00
spaghetti z mięsem drobiowym i makaronem razowym
-podwieczorek godz.15.30
kolejny kawałek szarlotki (tym razem mniejszy i ostatni)
-kolacja godz.18.30
kanapki +marchewka
Trochę był dziś dzień rozpusty,ale udało mi się trochę poćwiczyć,a poza tym wieczorny stres chyba wszystkie kalorie wciągnął!
Do picia zielona herbata i woda.
***
ĆWICZENIA:
- Mel B (ramiona,nogi,cardio)
***
ZagubionaJaskolka
8 kwietnia 2013, 22:31Miałam podobny przypadek z moją wówczas 3letnią córcią. zachłysnęła się syropem na kaszel i przestała oddychać. Jakos tak odruchowo złapałam ją za nóżki i taką wiszącą do dołu główkę uderzyłam ze trzy razy w plecki, potem odwróciłam, włozyłam palec do jej buźki i wyciągnęłam z gardełka taki masakrycznie gęsty i obfity śluz. I wtedy zaczęła oddychać. Kaszlała potem jeszcze przez dobrą godzinę, ale na szczęście nic jej już nie groziło. Moja starsza córka widziała tę akcję i powiedziała, że wyglądałam wtedy jak w jakimś ataku szału. Straszne. A Ty sobie nie miej nic do zarzucenia. W takim momencie żadna matka nie myśli racjonalnie, a strach o własne dziecko potrafi sparaliżować.
grgr83
8 kwietnia 2013, 20:06Dobrze, ze z córeczką oki. A ty jesteś dobrą matka, w takiej sytuacji, trudno ocenić jak każdy z nas by się zachował, bo nawet jak ma się wiedzę to często strach paraliżuje. Najwazniejsze, ze jest dobrze
LadyCoco
8 kwietnia 2013, 16:17Z moją córką też tak miałam kiedyś (połknęła monetę) i dobrze że był wtedy mój mąź bo nie wiem czy by się żle nie skończyło - trzymaj się dzielnie !!! Pozdrowienia
Justynak100885
8 kwietnia 2013, 10:23Dobrze, ze ta historia tak szczeliwie sie zakonczyla! nie masz co sie obwiniac! super, ze corcia funkcjonuje juz normalnie!!! Milego dnia :))
motylek278
8 kwietnia 2013, 07:15Tak dobrze jest zachować zimna krew.U mnie to mąż panikuje w takich sytuacjach ja jestem opanowana.Często dzieciom zdarzają sie takie wpadki z cukierkami i trzeba mieć je na oku jak jedzą.Dobrze że byłyście w pobliżu.Najadłaś sie strachu ...ale juz ok.Buziaki
anikah
7 kwietnia 2013, 23:09najważniejsze że dobrze się skończyło, ja też zawsze się boję żeby nic takiego nam sie nie przytrafiło tym bardziej, że mój młody to taki dzikus
Madeleine90
7 kwietnia 2013, 22:34Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Też miałam dzisiaj problem z fotkami...dlatego dodałam tylko 1... vitalia chyba znowu szwankuje.
basterowa
7 kwietnia 2013, 22:28Nie zazdroszczę przeżyć! Matką jesteś dobrą, w takich sytuacjach ciężko o logiczne myślenie, bo serce zamiera...
lovecake33
7 kwietnia 2013, 21:43O rany. Dobrze, że się dobrze skończyło!
AstridHofferson
7 kwietnia 2013, 21:38jej dobrze że wszystko się dobrze skończyło :)
zumbowiczka
7 kwietnia 2013, 21:32bardzo fajnie jesz ma droga! :D