Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jestem jestem :) masarycznie dluuugi wpis o zyciu


...nie wiem od czego zaczac bo zamiast pamietnika odchudzania prowadze tu pamietnik typowo zyciowy ... chyba to niedobrze, no ale skoro zaczelam no to jedziemy :D... cudow nie bedzie - to tylko moje nudne zycie ;)...

... co do ostatniego wpisu - chodzilo o mojego specjalnego przyjaciela... ale tu musze chyba zaczac od poczatku, czyli cofnac sie do poczatkow poprzedniej pracy - trzy lata temu ... w kazdej pracy zdarzaja sie tak zwane "meczybuly", kazdy to zna - w sadach i urzedach sa tzw. pisarze, ktorzy przychdza codziennie z nowa skarga na sasiada, w barach zawsze znajdzie sie klient codzienny, wedlug ktorego mozna ustawiac zegarek... no i u nas tez sie trafil taki jeden...niby starszy spokojny pan, a tu bum - maruda urzedowa ... a co sie robi gdy przychodzi do pracy nowa osoba - oczywiscie zrzuca sie na nia uciazliwy obowiazek rozmowy z naszym lokalnym, codziennym, gburowatym zrzeda... no wiec trafilo na mnie...

... po pierwszym tygodniu mialam ochote wybic glowa dziure w biurku... gdy nadchodzila dwunasta rece dostawaly drgawek a prawe oko mrygalo w nerwowym tiku... po dwoch tygodniach wyptywalam o zmiane godzin pracy... po miesiacu sie poddalam i w czasie wizyty pana X. zaczelam sie smiac... moj gbur zamikl i spojrzal na mnie spod oka, poczym zapytal czy uwazam jego wywody za smieszne - samobojczo odpowiedzialam - "Tak", - czy jego wizyty sa dla mnie niczym bol w czterech literach - "Tak"...  po tej wymianie zdan pan X. zamilkl i wyszedl ...

... nie bylo go przez trzy tygodnie... kiedy w koncu wrocil moja nieszczegolnie urodziwa morda usmiechnela sie szczerze i wyrwala z okrzykiem - "gdziez pan sie podzial, martwilam sie "  - na co panu marudne raczki opadly a w oczach pojawil sie cien szoku...

... tym razem zamiast spraw zawodowych spedzilismy godzine rozmawiajac o jego zyciu... i tak sie to toczylo przez nastepne dwa lata ... pan X. przychodzil, robilam jemu i sobie kawy i pod pozorem pracy toczylismy godzinna rozmowe o zyciu, literaturze, starych flmach, historii itd...

...w pracy oczywiscie zyskalam opinie dziwadla i stalo sie norma, ze wszelkie przypadki  nietypowe zostawaly odsylane do mnie ... jako ze pan X. byl w wieku emerytalnym nasluchalam sie komentarzy od kolegow, o tym jak to czycham na spadek/ gustuje w starszych panach/ licze na adopcje itp. itd... oczywiscie mnie to srednio obeszlo i czerpalam ile moglam z tych naszych dlugich rozmow o zyciu ... pan X. okazal sie bowiem emerytowanym urzednikiem jakiegos tam wysokiego szczebla, o niezwyklej wiedzy i szerokich zainteresowaniach, a czemu przychodzil i meczyl ? bo tak... moze dlatego ze wiekszosc znajomych juz dawno nie zyla, moze dlatego ze szukal kontaktu z ludzmi, moze chcial kogos do zwyczajnej rozmowy... no i udalo mu sie ze mna...8)..

...przez dwa lata poznawalismy nawzajem swoje zycie i zainteresowania...  okazalo sie, ze jestesmy zadziwiajaco podobnymi osobami o identycznych gustach/nastrojach/ poczuciu humoru...raz nawet pan X. obronil mnie przed agresywnym klientem, ktory to zaatakowany przez emeryta byl w takim szoku, ze kiedy przylecieli panowie z ochrony - nie potrafil sie nawet wyslowic po ludzi... zostalismy bardzo dobrymi przyjaciolmi...

... po czym sie wyprowadzilam ... pisalam oczywiscie kartki na swieta, imieniny, urodziny i inne... nigdy nie dostalam odpowiedzi... caly czas jednak czulam jakby siedzial mi gdzies w srodku i od czasu do czasu pociagal niewidocznym sznurkiem za zoladek...  no i brakowalo mi tych naszych rozmow strasznie, ale powiedzialam sobie, ze stary zrzeda pewnie znalazl sobie inna ulubienice do marudzenia...

... co do ostatniego wpisu o smutku / radosci / dziwnych zdarzeniach metafizycznych...

najpierw o radosci :

... ostatnio lazilam marudna i przybita tym moim zyciem milosnym... I tak koszmarnie zaczelo mi brakowac pana X. jego poczucia humoru i rozsadku... wlazlam wiec w autobus i mysle - raz kozie smierc, moze mnie jeszcze maruda pamieta...

... wyladowalam w miasteczku dosc wczesnie, wiec postanowilam sie napoic kawa... wchodze zamawiam, siadam, biore lyk ...  i nagle slysze tuz za plecami - tyyyyy krowo !!! ty podla malpo, ty cholero niewdzieczna... czy w mozgu nigdy ci nie postalo by napisac na pocztowce adres zwrotny ? - to byl moj pan X. I mial racje - glupia jestem bo myslalam, ze zostalam zapomniana a wina byla po mojej stronie...:<...

... uslyszalam, ze zle wygladam ... wyjasnilam czemu... usyszalam, ze tylko glupek pojechalby za praca zostawiajac taki skarb za soba :D...przegadalismy kilka godzin, uronilismy kilka lez, uslyszalam, ze jezeli mam jakikolwiek problem z czymolwiek - mam uderzac prosto do niego niewazne dzien czy noc, dalam adres, telefon, obiecalam cotygodniowe wizyty... poczulam sie taaaak dobrze ... ustawilam nowy tryb zycia, nowi znajomi zapoznali sie z moja nietypowa przyjaznia... 

 o smutku i metafizyce;

... srodek marca pan X. w dziwnym nastroju, zaproponowal wizyte u siebie w domu... zla wiadomosc - jest chory, potrzebna operacja ale w tym wieku - duze duuuze ryzyko... boje sie... przy okazji wizyty przegladalismy stare zdjecia ... pan X. obserwowal mnie uwaznie podajac plik zdjec a jego twarz byla nieprzenikniona... przelatywalam fotki slyszac komentarze - pierwsza zona, druga zona, przyjaciel ze szkoly itd... w pewnym momencie  zamilkl a ja  doznalam szoku ... siedzialam tak przez dlugi moment w ciszy nie widzac co powiedziec i gapiac sie w jedno ze zdjec... normanie nie wierze w karme, reinkarnacje i wyciaganie krolikow z kapelusza, ale teraz ... twarz na zdjeciach, miejsca... mam wrazenie jakby ktos pokazywal mi zdjecia z mojego poprzedniego zycia ... nie mozliwe ze istnieja az tak nieprawdopodobne podobienstwa i zbiegi okolicznosci...to bylo tak dziwne, ze pan X. tylko wzruszyl ramionami i rozlozyl rece kiedy ja probowalam zgarnac szczeke z ziemi...  jest to tak dziwne, ze nawet nie umiem o tym pisac... wiem, ze znajomi by mnie wysmieli, sama bym sie smiala gdyby nie chodzilo o mnie...

... kto nie chce wierzyc niech niewierzy, kto mnie wysmieje niech sie smieje, ja siedze na kanapie i mozg mi sie zawiesza pomiedzy smutkiem, radoscia i zagadkowym zwiazkiem pomiedzy zyciem moim i pewnego starszego pana...

  • datuna

    datuna

    3 kwietnia 2014, 21:14

    Fajna historia :) nie znikaj za często Kachna, bo wies zjak jest, znikniesz i dieta pryska :D pozdrawiam!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.