Pojechałam rano samochodem o 6.45 do przychodni, aby zarejestrować córkę do lekarza. Dodzwonić się nie można, więc lepiej osobiście pojechać. Rozumiem to, bo masa dzieciaków teraz choruje. Córka nie jest chora, ale potrzebuje skierowanie na dalsze badania.
Przychodnię otwierają o 7.00. Niestety do swojej prowadzącej lekarki już się nie dostałam, więc myślę sobie - samo skierowanie to obojętnie jaki lekarz. Zarejestrowałam córkę do innej. Druga lekarka skierowania nie dała, bo musi dać je lekarz prowadzący. Więc tłumaczę, że nie dostałam się rano do mojej lekarki, a córka już dzisiaj nie poszła do szkoły, więc czy samo skierowanie mogłabym dostać. Ona, że nie, proszę się już dzisiaj zapisać na jutro.
Nerwa trochę pikła, ale nic to - idę do recepcji i proszę o zapisanie na jutro. Ona na to - proszę przyjść rano. Ja jej - a jakie mam gwarancje, że rano zdołam się dostać do mojej lekarki? Mówię jej, że córka nie jest chora, dzisiaj zawaliła szkołę, potrzebujemy tylko skierowanie, zresztą lekarka kazała się zapisać dzisiaj. Nie, nie ma mowy, proszę przyjść jutro!! No to co, trzeba wstac o 5 rano i czekać w kolejce, aż otworzą przychodnię o 7 rano i może sie uda...
Rozumiem, ze one mają swoje przepisy i swoje racje, i pewnie teraz słyszą masę pretensji, ale nerwa mnie bierze, ze po dziadoski świstek jest tyle problemów, a ja po chorobie muszę stać na dworze jak kiedyś za kawą. Ale nie ma! Nie będę chodziła z duperelami prywatnie i płaciła 100 zł za świstek papieru. Już i tak płacę za ginekologa, stomatologa.
No dobra, to się wyżaliłam. Za to dzisiejsza waga była bardzo łaskawa i w końcu zobaczyłam upragnione 66,9 - chodzi o tą szóstkę na drugim miejscu.. Zaraz zabieram się za a6w, bo to tak schodzi 40 minut.
Yekaterina77
24 stycznia 2011, 14:20a za drugą szóstkę wielkie brawa:) trzymam kciuki