Dzisiaj trzeci dzień... I trzymam się jakoś.
Wczoraj udało się. Zaliczyłam 980 kalorii, jedna mała wpadka (nasypałam sobie sypkiej galaretki na talerzyk - trochę tylko - i zjadłam czując się jak w niebie przy odrobinie słodyczy...)
Czasami myślę, że rozumiem ludzi, którzy mają problem z nałogami. Nie chcę aby jedzenie było dla mnie nałogiem. Nie chcę zapijać problemów jedzeniem, nie chcę objadać się do bólu...
Wczoraj widziałam na TVN Style dziewczynę 15 - latkę, która ważyła ponad 200 kg. Myślę, że pożerając takie ilości jedzenia jakie do niedawna wchłaniałam, mogłabym doprowadzić się do takiej postaci. To też problem psychiki...
Wczoraj był drugi dzień szóstki waidera. Udało się. Mój syn liczył mi sekundy, mieliśmy oboje radochę... Nie powiem, że wytrzymam jeszcze 40 dni tej szóstki, ale postaram się jak najwięcej. Może się uda? Mój brzuszek po ciąży wygląda okropnie, więc mam nadzieję, że te ćwiczenia coś dadzą. Zobaczymy.
Zaczynamy kolejny dzień. Jestem już po dobrym śniadanku: 2 kanapki z szynką, sałatą i ogórkiem. Śladowe, prawie niewidoczne ilości masła. Muszę pamiętać, aby na jutro kupić sobie chleb razowy, bo wczoraj zapomniałam. I co by tu zrobić na obiad? Może rybka, albo jakaś zupka?
Byle nie podjadać między posiłkami i nie zaglądać do lodówki po 18 - stej .....
CzarnaVampirzyca
8 grudnia 2010, 07:49Jedzenie to chyba największy nałóg. Dlaczego? Bo nie da się od niego uwolnić, widzisz go codziennie. Wystarczy chwila by zamiast przepisowych 1500 kcal zjadła 10 000 kcal. To ciągła walka, którą my jednak wygramy!