Hej!
Ostatnio mi jakoś tak pod górę ze wszystkim. Chyba chciałabym zrobić za dużo rzeczy na raz, a w rezultacie efekt jest mizerny.
Weekend nie należał do udanych. Wpadło znowu niezdrowe żarcie. Ale od poniedziałku jestem grzeczna, no AŻ dwa dni, jednak zawsze to coś. Problemów z piciem wody nie mam. Posiłki poplanowane. Biorę przykład z męża. Nie mogłam go od miesiąca przekonać, żeby znów się za siebie zabrał, ale chyba wizja trzycyfrówki i za ciasne spodnie, które były już dobre zrobiły na nim wrażenie. I tak w niedzielę poszedł biegać, wczoraj na siłownię, no i regularnie jeździ rowerem do pracy, czyli codziennie robi w porywach do 30 km.
Brzuszki, Tiffany i przysiady kontynuuję mimo wszystko. Wieczorem idę na zajęcia na rowerach. Balsamowanie też idzie mi już lepiej.
Muszę sobie poukładać bałagan w tej mojej głowie.
Wiem jedno, CHCĘ, aby tym razem to odchudzanie było docelowym. Nie chcę do końca życia być na diecie. Chcę wyrobić zdrowe nawyki, żeby tylko utrzymywać efekty.
Pomarudziłam, może mi ulży...
Trzymajcie się dzielnie!
Barbie_girl
9 sierpnia 2017, 19:20Każda z nas ma jakieś tam wpadki jezdniowe nikt idealny nie jest :-) trzymam za Ciebie i męża kciuki :-)
diuna84
9 sierpnia 2017, 13:22Z tego co piszesz to całkiem dobrze ma się twoja głowa i postanowienia. Oólnie jak piszesz o sobie- to jak bym czytała o sobie ;] Marudzenie na turlana rzecz- ulga daje moc do działania. wiec do przodu walczymy
tracy261
8 sierpnia 2017, 20:53Każda z nas ma wpadki i chwile zwątpienia, a Ty wciąż walczysz i na pewno jesteś na dobrej drodze do osiągnięcia wymarzonego celu! Nie poddawaj się momentom utraty motywacji :)
kingusia1907
8 sierpnia 2017, 15:18To widocznie potrzebne ci wyciszenie się jakiś spacer relaks na ułożenie sobie w główce tego wszystkiego a potem jakieś plany i działaj, uda Ci się ;)