1500 kcali, łącznie z za dużą ilością drinków.
Marsz dosyć szybki, 4,3 km przez śnieg kopny i przez śliskości.
Nocne szuflowanie, godzina niecała. Rację ma mój sąsiad, to siłownia i sauna za darmo oraz satysfakcja z roboty dla innych.
Dostawa endorfin szczęścia na troszkę niższym, niż w ostatnich dniach, poziomie. Ale i tak mruczałam z zadowolenia. Oczy mi pojaśniały.
Dzisiaj na wadze pół kilo mniej.
To oczywiste, wczoraj po prostu wagi zwariowały, miały zbiorowy obłęd.
haanyz
13 stycznia 2010, 08:46masz racje - to zbiorowa zmowa wag. Jakas plaga. A szuflowanie piekne jest! i mowisz mruczalas z zadowolenia.... eh, alez ten Pan i Wladca romantyczny jest!
kitkatka
12 stycznia 2010, 23:32wczoraj zagwarantowałam spadek? Ja jestem jak wiedźma i przepowiadam co chcę. Ale nigdy nikomu nie życzę niczego złego bo to najgorsza obrzydliwość. śnniegu to ja się naszuflowałam kupę lat i teraz jestem szczęśliwa, że już nie muszę. Zresztą nie dałabym rady z moim kręgosłupem. Pozdrówka
NieLubieKminku
12 stycznia 2010, 19:44bo zanim na wagę wleziesz to trzeba się otrzebać z tych zasp ! toz to cholerstwo wazy krocie :)D
alam
12 stycznia 2010, 17:21Trzeba było wczoraj delikatnie na wagę stawać a nie z rozpędu ;))) Moja jakoś nic się dziś nic poprawiła, mimo, że wydaję się być całkiem grzeczna :((( Buziaczki!
sikoram3
12 stycznia 2010, 17:07mnie sie wydaje ze te drinki nam przeszkadzaja i waga w dol nie idzie ...nie wiem jak ty je liczysz ... A jak oczy blyszcza to dobrze.Pozdrawiam.
paniBaleronowa
12 stycznia 2010, 16:17za tę szuflę Babo!