Ona mnie znowu chyba kocha, ta szklana waga. Wczoraj pochłonęłam 1570 kcali, z tego te ponad tysiąc to zassałam w postaci drinków. Dzisiaj śniadanie obfite, popołudniem na rowerze 58,4 kilo - i teraz, przed wskoczeniem do wanny wskoczyłam na wagę.... A ona mi pokazuje leciutką tendencję spadkową. Kocham ją za to.
A ja wypełznę z wanny, to zejdę na dół i kupię 2 góry owoców. Truskawki i czereśnie, mniam, mniam. Już mi ślinka leci...
haanyz
8 lipca 2009, 13:18madra kobieta jestes! Odchudzanie nie jest logiczne, racjonalne. Jest nieprzewidywalne! I meczące czasami! Jestem na etapie męczące! Wiec zaczynam myslec, ze sie nie odchudzam! Tylko zdrowo odzywiam, taki wybieg marketingowy. jak na razie skutki sa oplakane: waga zwyzkuje, ;-)) Ale jutro bedzie jutro i moze sie zaskocze?