Zdradza mnie wrednie otaczająca rzeczywistość.
Bo...
Miał być dietetyczny łikend. Bez Staśka. Bez pychotek. Bez potrzeby kulinarnej obecności w kuchni.
A pyszności jest TYLE!... i kuszą. Pomidorowa-krem + ryż paraboiled. Kartofelki młode oraz kartofelki tłuczone z zasmażaną cebulą. Wielkie jak młyńskie koła schabowe w panierce. Winogrona bezpestkowe. Truskawki. Polędwica łososiowa. Polędwiczki wieprzowe. Lody, z linii owocowej i z kawowej. Buła drożdżowa do smarowania prawdziwym masłem. Masło też jest. I dżemik. I sery kozie, i śmierdzące.
NIC z tego nie jest moją winą. Znaczy NIE JA kupowałam
Ale ja jem. Jak mam pychotki pod nosem - to jem i jem. I jem. I jem......
Mam wrażenie, że w expressowym tempie dostanę lustrzycy. To taka choroba, przy której nie można zobaczyć własnych ud i podbrzusza. Bo brzucho zasłania. Tylko w lustrze można zobaczyć zapomniane kawałki własnego ciała.
Bo...
Bo mi się osobisty mężczyzna zamienił w Matkę-Polkę. Hmmmm?... W Ojca-Polaka? Nie, zdecydowanie to przemiana mężczyzny w Matkę-Polkę. Cholera!
Od piątku wieczora zakupuje. Od piątku gotuje. Od soboty rano podaje z dumnym uśmiechem.
Pysznie gotuje, więc jem. Jem. Kosztuję. Jem. I jem. I znowu...
Bo to było tak!
W czwartek zadzwoniło córczę, że w sobotę świtem będzie w domu. Na chwilę przyjeżdża.. Bo jej serdeczna przyjaciółka, Marina, ta Rosjanka, obchodzi osiemnastkę. W planach wypasiona impreza, sushi z wynajętym Japończykiem w domu oraz rajd Hummerem po nocnych klubach, tych takich wypasionych, a nie klimatycznych.
A mojego Pana i Władcę OPĘTAŁO.
Nie dociera do niego, że córczę jesienią mocno przybrało wagowo na duńskim śmieciowym studenckim jedzeniu i że od trzech miesięcy stara się mniej jeść. Nieważne. Jak Córeczka Tatusia wraca do domu, to ma mieć Pełen Wybór. Wszystkie ulubione smaki dzieciństwa, do wyboru, do koloru. Cytuję "niech wie, że wróciła do domu i że tu na nią wszystko czeka".
Pułk wojska by tego wszystkiego nie zjadł!!!!!!.... A ona będzie tylko niecałe 4 dni.
Miała być tylko 3 dni. Ale będzie 4. Bo ktoś się posługuje jej ukradzionym dowodem i musi ojczyżnianą policję namówić do wznowienia śledztwa.
Jestem tak okropnie przejedzona.
I mam napady żarłoczności, jak tylko pomyślę o tych pysznościach w kuchni.
Jedyną moją obroną jest maxi spalanie.
Piątek - siłownia była, minus 956 kcali
Sobota - siłownia była, minus 1299 kcali, sauna też była, dłuuuga
Niedziela - siłownia była, 1092 kcale
Sama sobie gratuluję. Bo od czasu, jak robię extremalny experyment kaloryczny, to waga mi oscyluje wokółpaskowo. Ale małe te oscylacje! Nie kilogram w górę czy półtora. Wszystko w obrębie szklanki lub półtorej. Nawet - gdy budzę się - NAŻARTA.
Nie lubię, nie cierpię się budzić w takim stanie. Spojrzenie na przyjazną wagę pozwala mi od rana czuć radość.
Ale co będzie jutro rano?...
..... znowu jadłam ....
alunia1960
22 marca 2011, 21:12Mam nadzieję, że nie piszesz, bo działasz na rzecz córczęcia tudzież rodziny, nawet jak część ci dokucza poprzez wiedzenie na pokuszenie. Mam nadzieję, że nie zażarłaś się na śmierć, albo nie pękłaś, bo ciało masz małe i jak jesz tyle co opisujesz to są szanse pęc. Uważaj na siebie! A tak poważnie pozdrawiam wiosennie!
alunia1960
22 marca 2011, 21:12Mam nadzieję, że nie piszesz, bo działasz na rzecz córczęcia tudzież rodziny, nawet jak część ci dokucza poprzez wiedzenie na pokuszenie. Mam nadzieję, że nie zażarłaś się na śmierć, albo nie pękłaś, bo ciało masz małe i jak jesz tyle co opisujesz to są szanse pęc. Uważaj na siebie! A tak poważnie pozdrawiam wiosennie!
DuzaPanna
22 marca 2011, 11:34mój Tata robi dokładnie tak samo :D a w lodówce mam jeszcze 3 olbrzymie kotlety, które przywiozłam z domu :)
renianh
21 marca 2011, 23:32Twojego PIW rozumiem ,też tak mam jak dzieci przyjeżdżają .Teraz mam chwilowo warunki do odchudzania ,wyjechali wszyscy ,ale mam luz.
renianh
21 marca 2011, 23:30Ale się zrobiłam głodna po tym Twoim opisie a dodam że mam pól lodowki śmierdzących serów prosto z Francji.W głowę zimno nie było bo 2 sauny obok basenu.
BettyBoop6778
21 marca 2011, 16:46Jola, chuda jestes, wiatr Cie zdmuchuje, to sie troszke poprawisz na mezowskim jedzonku:-)
haanyz
21 marca 2011, 10:11alez oczywiscie, ze jestem konsekwentna! DO osranej smierci bede konsekwenta;-))))
haanyz
21 marca 2011, 09:41z taki mezem ojcem-polakiem to ci powiem krotko: faken. Ja tak mialam z siostra, ktora z apunkt honoru sobei posatwila, ze nei bede u neij glodowac: tez faken!
Insol
21 marca 2011, 08:15gada swojemu synuniowi, że schuść powinien jednocześnie polewa mu ziemniaczki tłuszczykiem... :D
AAMM4
20 marca 2011, 23:58Dziecko spali raz dwa nadmiar kalorii, a tatuś będzie miał satysfakcję, że córce smakowały jego frykasy. Ty, Jolu, też sobie świetnie radzisz ze spalaniem, a co się nachwalisz męża...Wspaniałej konsumpcji!
ciociaklocia
20 marca 2011, 23:18oooooojejku Jola! jakeś taka chuda to i Władca Ci gotuje! Kochana....mój Mistrz JUŻ mi nie gotuje odkąd przybrałam....;-) nie martw się, jak przybierzesz zanadto, on to zakapuje;-) choć córci to rzeczywiście rozpieszcza.... już teraz rozumiem, dlaczego Ty tak spalasz i spalasz:) aloha!
Ciupek
20 marca 2011, 22:29Moją mamunię pęta to co weekend. Jest wszystko - od świeżego brokułu, poprzez bułeczki z ziarnami, takie mniam, z serkiem pleśniowym, po orzeszki w skorupce słonej... Cholera, jest w pół do jedenastej, a nie dosyć, że Twój wpis na wyobraźnię działa i już mi się ślina jak temu psu z doświadczenia Pawlowa zaczęła wydzielać, to jeszcze sobie dokładam!
iglaigla
20 marca 2011, 22:10corcze ma wiedziec do czego wraca a matula korzysta z corczeciego jadla hahaha, niezle i kto tu korzysta....... niezly uklad. co do wagi to na bank nie podjdzie do gory gdzie na takim tylko choc gram tluszczu sie osiadze jak to zaraz zostanie zaatakowany jazda na rowerze tudziez innym wyczynem
luckaaa
20 marca 2011, 21:09byndzie dobrze , a jak nie to na silownie pojdziesz :)) i po to wlasnie warto cwiczyc .