było kiedyś opowiadanie socreal pod takim tytułem.. a może i cała ksiązka? tytuł pamiętam, dzieła nie, lekturą obowiązkową było?. tak mi się dzisiaj przy robieniu fotek skojarzyło
śniadanko wysokokaloryczne, tłuściutkie ciepłe mleko, dużo osobistego musli, wielkie dwa plastry szynki (kot dostał tłuszczyk) i majonez........
bo ?!?!?!?! : bo !!!!!:
bo dziś rower ze starym kumplem, stara daleka trasa,
27 września 2003, prawie 7 lat temu ostatni raz jechaliśmy razem i żeby było zabawniej, prawie dokładnie tą samą trasą
skok na zachodni brzeg Wisły, szuter, żwirówka, polne drogi, kocie łby, piach, pyły piecowe z Siekierek, nowe kawałki asfaltu, cały czas w stronę Góry Kalwarii, most wiślany, powrót wałem i wsiami, potem most na Świdrze, kierunek domy
jak była taka była śliczna i piękna i zachęcająca nowa asfaltówka, pocisnęliśmy, 27-32 km/h na płaskim - w upale, mniam, nie dałam się przegonić!!!
fotki pstrykane w tym samym miejscu, co lata temu... ale inna ja
kilka drobnych i wodo_pijalnych odpoczynków, po przejechaniu Wisły odpoczynek ponad-półgodzinny z pogaduchami (bo obojga nas życie próbowało poniewierać), sucha trawa, osy i ptactwo wodne, dwa razy szosa na ostro (to znaczy tiry w odległości pół metra i ścigają się i trąbią na nas, ale jazda!!!), trzy raz wał powodziowy na dziko, wioski z jednym sklepikiem, menele kupujący o 11 rano trzecią flaszkę, zapach siana, sadów, kradzione dwa pomidory z krzaka, jeszcze pachnące zgniecioną łodyżką
acha, te 7 lat temu kumpel pod Górę Kalwarię szosą podjechał, tam jest taka pod_górkowa droga, szlag by ją trafił, krótsza ale bardziej stroma i dziurowata niż moja ulubiona (szlag!) Agrykola, te 7 lat temu ja spuchłam w 1/3, nie podjechałam, prowadziłam rower jak ostatni neptek
dzisiaj śmignęłam w górę, owszem na obu najniższych biegach, ale ŚMIGNĘŁAM, a on został w dole.. a na górze ja głęboko oddychałam, a on sapał....... hehe, mam kondycję!!! jestem lepsza od faceta!!!... coś potem mruczał o starej przerzutce... oki, oki
menu rowerowe: 2 batony energetyczne, jabłko duuuże na 3 razy, pic, pić, wodę z sześć razy uzupełniałam w mijanych sklepikach
on po 68 km odpadł (najkrótszą trasą odbił do domu), ja zrobiłam upalną setkę do końca,
znaczy objechałam jeszcze kawałek miasta i w centrum pochlapałam się w dwóch kurtynach wodnych, co je miasto zafundowało zmęczonym upałem ludziom, rozkosz!!!!
Menu po powrocie w domowe pielesze
Piwo
Zimna fasolka - to co raczyli mi zostawić, 2 wielkie kromy z szynką i majonezem
Samotne drinki, herbata owocowa i herbata ziołowa w ilości ogromnej
Leniwe czereśnie
Mimo gorącej kąpieli w soli, mimo masażu ud i łydek, mimo spokoju... po raz pierwszy źle się czuję po rowerze
Nie wiem - nadmiar upału, gadanie, nadmiar kilometrów, wczorajszy zabawny wieczór, pierwszy i troche bolesny dzień okresu, nie wiem, co - ale coś spowodowało złe samopoczucie. Nawet spać nie mogę. Drga mi mięsień prawego ramienia. Trochę pieką uda spalone słońcem. I ramiona i policzki też. Och, i nad skarpetką lewą też mam spalone.
Po raz pierwszy w tym roku jestem zmęczona.
I FATALNIE SIĘ Z TYM CZUJĘ !
Jutro do 14 siedzę ze Staśkiem w domu. Nie wychodzimy na upał. Co najwyżej zrobimy Wielką Babci i Wnuczka Upalną Wyprawę Do Pobliskiego Marketu. Przejdziemy się alejkami między jogurtami, tam chłodno. I kupimy lody. I pożremy na spółę.
A tu fotki. Z wycieczki z 2003 roku i dzisiaj. Miejsce to samo. Ten sam kumpel. Mam tę samą nerkę na brzuchu. Ale jestem inna.
acha, przejechałam niecałe 101 km
spalilam 2649 kcali
ile zassałam.... nie wiem, ale na pewno mniej
DuzaPanna
24 listopada 2010, 13:46czapki z głów. I chyba lepiej Ci w kolorze blond ;)
megimoher
17 lipca 2010, 23:44regularnie, a komenty odpuszczam, bo co tu dodać... nawet opowiadam o tobie mojemu M, a on słucha jak bajki o żelaznym wilku;-))
omojboze
16 lipca 2010, 22:51101 km jak to w ogóle możliwe??? jutro wyciągnę chyba rowerek z szopki, przyszłego małżonka z łóżka i przymierzę się do tego dystansu, lub jednej piatej na początek;) pozdrawiam i gratuluję kondycji
Nattina
16 lipca 2010, 20:50no zmiana gigantyczna! i co najlepsze - KORZYSTNA :)))
albee
16 lipca 2010, 19:44powiem krótko, WOW!
anabelll
16 lipca 2010, 15:58gratuluję! co za nogi....:) gdzie mi do takich...
ricardo50
16 lipca 2010, 15:23zupełnie inna rzeczywiście i zazdroszcze kondycji.Ja niestety mam przymusową przerwe bo mi sie przyplatało jakkies zapalnie z którego bardzo często robi sie wrzód i trzeba nacinać.Cholera zła jestem,siedziec na dupie nie moge(nie bede z pewnych względów mówic gdzie to mam).Moze antybiotyk rozgoni.Pozdrawiam
dziejka
16 lipca 2010, 12:56panią blond znam ,a ta ciemna to inna, jakaś obca. Mogla bym z Tobą te dystanse kręcic,tylko w umiarkowanym klimacie. Miłego dnia ze Stasiem
CuraDomaticus
16 lipca 2010, 08:46szczena na stół i czapki z głów
mmMalgorzatka
16 lipca 2010, 07:51Jak tego dokonałas????????? Nie wiem, co wazniejsze: jak przejechalas 100 km, w taki upał, czy jak tak pięknie schudlas?
zoykaa
16 lipca 2010, 01:36ozzzzzesz Ty...ponad 100km...ja tyle chyba w miesiac nie przejechalabym...podziwiam Cie...twarda cyklistka z Ciebie.a zdjecia te 7lat niby mlodsza a tak naprawde 7lat pozniej jezdzaca 18-tka, postrach szos i biocznych drog!!!jeszcze raz gratuluje, zapalu, kondycji, samozaparcia,i w ogole i w wszczegole i pod kazdym innym wzgledem:)pozdrawiam
melefretete
15 lipca 2010, 19:20łoł... róznica wielka.... te 101 km przejechane to w dzien jeden ? Szalona :) A czy rower tez ten sam? :P
Dareroz
15 lipca 2010, 16:17latka poleciały, ale zdecydowanie lepiej wyglądasz :) dobre samopoczucie wróci, może jesteś po prostu przemęczona, a jeszcze cholero musiałaś pod tę górkę ;) Niedługo znikniesz, jak tak będziesz wysysać z siebie kcal ;o Miłego odpoczynku :)
dora77
15 lipca 2010, 15:13róznica powalajaca................. a te 100 km na rowerze to jak dla mnie stąd do Berlina, he he , gartuluję kondycji i zycze udanego spaceru ze stasiem, pa
Sinshiew
15 lipca 2010, 14:14Podziwiam, ja od kilku tygodni chodzę koło roweru, zerkam na niego z nieśmiałością ale zmotywować się nie mogę. Gdybym chociaż miała z kim. Pozdrawiam serdecznie
elasial
15 lipca 2010, 14:08Super wyglądasz! Imponujesz mi swoją ruchliwością. Dla mnie sportowanie jest koniecznością. Kiedy mogę -migam się. A Ty jesteś jak torpeda!! Szacun i podziw przeogromny!!!
drache
15 lipca 2010, 11:25laska jesteś na tym aktualnym zdjątku, jednak z jazdą w upały nie przesadzaj. Jestem fanatyczką rowerową podobnie jak ty, ale w tych temperaturkach pasuję i wyruszam pokręcić dopiero o 18. Muszę dziś przykręcić lampkę z przodu, bo powroty w tych warunkach już po ciemku. Odpoczywaj i nabieraj sił do dalszych wypraw.
toperzyca
15 lipca 2010, 11:19Rety...jestem pełna podziwu...nie dość, że upał to jeszcze niebotyczna liczba km...podziwiam, stawiam za wzór do naśladowania :) Pozdrawiam i miłego dnia....
delicja78
15 lipca 2010, 10:59To na pewno Ty?Przecież na drugim zdjęciu jest jakaś nastolatka szalona, a na pierwszym stateczna,poważna pani...Tu nawet nie o kg chodzi,ale o lata! Imponujące...
wiosna1956
15 lipca 2010, 10:42no w taki upał ja nie mam siły na żaden wysiłek ......... podziwiam ciebie - nerka ta sama , ale włosy inne .... hi ,hi zupełnie inna osoba ale dusza ta sama buziaczki -Iwa-