Nie ma tak lekko !
.... jakby się chciało
Silna, zwarta i gotowa do poświęceń i pełna determinacji rozpoczynałam poniedziałek.
Lecz....
Synek z nartowego wyjazdu przywiózł gościniec, a jakże, każde z nas to zawsze robi. Ale on przywiózł... wstyd powiedzieć.... mam teraz wroga śmiertelnego w szufladzie z dodatkami i przyprawami.... leżą tam dwie czekolady mleczne, czeskie Studenckie, z rodzynkami, orzechami i galaretką !!!!!!! W DODATKU JEDNA JUŻ JEST OTWARTA ...
no i jak ja miałam w tych warunkach?....
(kilka godzin później)
Jeden wróg prawie całkiem pokonany, niewiele go zostało, trochę mi dziecię młodsze pomogło - ale to znaczy, że zeżarłam prawie w całości i prawie sama całą nieziemsko pyszną czekoladę, 750 kcali jak w mordę strzelił!!!! Drugi wróg wywędrował wyyyyyysoko do szafki, do pudełka metalowego, zamykanego na zatrzask i kluczyk, tak wysoko, że muszę na stołek i potem na blat włazić, żeby dosięgnąć. I zaraz sobie sztuczkę mnemoniczną zapodałam do umysłu, żeby zapomnieć, gdzie to włożyłam.
Potem dzień na otrębach i pysznych herbatkach, potem, przed wieczorem, łyżka (jedna) ryżu i sosik paprykowa-śmietanowy, porcja jak dla dwóch chorych wróbelków.
A wieczorek synek przytargał drugą część gościńca, bo mu się zapomniała w samochodzie kumpla - sery !!!!
Robiąc sobie bardzo lajtowe drinki w kuchni przebywałam... do lodówki sięgałam... po wędzone sznurki z sera owczego.... niebo w gębie... co mijałam drzwi kuchni, to ręka mi samodzielnie wydłużała i łapała następny... i następny... dwa następne...
Chryste, dużo w końcu przez dzień nie zjadłam...
Dużo w końcu kalorii nie zassałam, jakieś niecałe 1700...
Ale nocą miałam poczucie klęski, najedzenia, przeżarcia, bólu całej mojej istoty, wstydu... kłębiące się i syczące jak żmije całe stado negatywnych uczuć do siebie.. brrr...
Dobrze, że ramiona Pana i Władcy były tak blisko !
A TERAZ, wtorkowym przedpołudniem:
Kijki wyciągnięte z zimowego leża, odkurzone, zmyte jesienne błoto, już ustawiłam wysokość... jak nie dziś, to jutro !
Hula hop już mi siniaczki ponabijał, teraz właśnie trwa przerwka.
Skakanka z dzwoneczkami leży przygotowana.
ps
naprawdę nie pamiętam, gdzie ten drugi czekoladowy wróg leży... a poza tym ręka by mi uschła
ps 2
godzina 16:16, kilkanaście minut temu pękło mi hulahop, ryż ze środka się rozsypał... za mocno kręciłam?....
ps 3
BYŁAM NA KIJACH !!! W około godzinę przeszłam 6.25 km. Nogi mnie nie bolą. Bolą mnie przedramiona. ??? Przecież na rękach nie chodziłam?
zarowka77
4 marca 2010, 08:59tylko placek wiesniaczy;)) jakos najbardziej to lubie na sniadanie, mam wrazenie, ze nie musze kombinowac rano, tylko robie sobie kawe, smaze placek i otwieram tunczyka, jeszcze mam twarogi, ale rano jakos nie lubie... wole na kolacje albo cos.... jakos kurcze pasuje mi to na sniadanie, owsianka tez...;) no co ja zrobie;)) a co do slodkocsci.. zjadlam wczoraj kawalek princessy orzechowej;) doobra byla;) a poza tym takie snaidanie, od razu rano mi daje swiadomosc, ze zezarlam dukanowe sniadanie... i ze to zdrowe jest;) i juz z samego rana sie odchudzam od srodka;)
Justyna1956
3 marca 2010, 18:18Gratuluję powściągliwości, umiaru i słabej pamięci, ja nie wiem, czy w trakcie tej bezsennej nocy potrafiła bym oprzeć się tej wspaniałej pokusie. Synek kochany. Moge cię pozbawić wroga, tylko zostaw drzwi otwarte, światło zapalone, przystaw stołek no i kluczyk włóż do sktyrki, a ja wpadnę i go porwę. Dzięki za przybliżenie mi wyglądu i działania endorfin. Co do Wii to rewelacja, wrzuć hasło w internet, tam jest nawet hula hop, a po wczorajszych wyczynach ramiona i plecy tez mnie bolą. Z kijami ruszę jak wyschną drogi w lesie. Pa
haanyz
3 marca 2010, 13:19Juz sie boje soboty! Czy tez beda mnie rece bolaly, choc nie mam w planach chodzenia na rekach;-))) Fajnie na kijkach, prawda?
Malin.
3 marca 2010, 13:13Tak, gitara klasyczna, niespełnione młodziencze marzenie taty, przechwycone a raczej lekko wmuszone córce, no ale ;) właśnie uświadomiłam sobie kim był ten tajemniczy facet i jednak lepiej się stało, że nasza znajomośc zakończyła sie te kilka lat temu, po rzucie cegły dla jednej strony szczęśliwym, dla drugiej nie tak bardzo.
baja1953
3 marca 2010, 12:55Słucham Cię jak Pani Matki! Powiedziałaś: nie zatrzymuj się na 65, tylko chudnij dalej. Chudnę. Mówisz, poprzestań na 63 z hakiem. Poprzestaję. Cmok, Jolu:)
Wiedzmowata
3 marca 2010, 10:24"wykręciłam 3 kółka w parku, ale między 8,30 a 10... ; mam nadzieję, że za jakiś miesiąc dam radę "dojść" do Skaryszka, oblecieć 3 rundki i wrócić; rowerkiem się szybciej śmiga i można wsadzić nos w różne dziury... Pozdrawiam serdecznie - i do spotkania?
paniBaleronowa
3 marca 2010, 09:13to Ty tez byk? W kazdym badz razie- kwietniowe dziewuchy sa najlepsze! Im rece nie schna, uwierz. Ja cale studia na studenckiej jechalam (polski Cieszyn, swoja droga to cud, ze w tani alkoholizm nie wpadlam) i tylko melony mi urosly ;). Srodkowopolskie slodycze jakies felerne, ale po sniadaniu dostalam baton krowkowy (taka aluzja od Balerona) i marcepana. Powiedzial- jedz, przeciez dostalas okres! No i co mam zrobic. Z mezczyznami i slodyczem sie nie dyskutuje. Mniam :) Niech zyje okres :) Sciskam!
BasiaR.
3 marca 2010, 00:23zjadania czekolady orzechowo-rodzynkowej, tym razem polskiej produkcji. Ale jutro pójdę piechotą do pracy. Pozdrawiam. BasiaR.
renianh
3 marca 2010, 00:10Znam ten smak ,znam....
Diabeleria
2 marca 2010, 21:54oprócz tych zeszytów <img src=https://vitalia.pl/2/krecka_dostal.gif> Jeszcze by mi się przydal do treningów jeden zeszyt hehe <img src=https://vitalia.pl/2/paker.gif> I czwarty zeszyt o zeszytach <img src=https://vitalia.pl/2/zeby.gif>
justa35
2 marca 2010, 21:46i hula hop i kijki..., ja dziś dałam rady przeziebieniu, ale wczoraj miałam krytyczny dzien i nic nie robiłam po pracy, nie licząc grzania sie grzanym piwkiem, bo tak mi bylo zimno....
paskudztwoo
2 marca 2010, 21:41to jest smieszne dopóki cie nie odesla z kwitkiem, ostatnio jak bylismy to było skieowanie na kregosłup bo to była akurat swieza sprawa, mówie facetowi ze ma tez problemy z kolanami a on na to ze tego nie ma na skierowaniu i nie mzoe ja na to leczyc, wiec teraz juz wole załatwic to kolejne skierowanie niz potem ma sie okazac ze jej tego nie zbada , a kolejny termi bedzie pewnie na czerwiec, o ile nie mysle zbyt optymistycznie, poje***** kraj
Emwuwu
2 marca 2010, 21:36rozmawiałem z synem ponad rok temu (w czerwcu kończy 16 lat). Nie miałem tremy (wiesz...liczne szkolenia itp,ha,ha), a on przyjął to wszystko jakoś zupełnie normalnie:) Swoje kije też wyciągnę w najbliższy weekend. Nadchodzi czas by połazić!:)) Tak...trochę mam wspólnego z rzeczami, które wymieniłaś!:))
gaja102
2 marca 2010, 21:30to przekleństwo słowackich sklepów kuszą okrutnie.Mnie po kijach tez ręce bolały zresztą po nartach tak samo.Czasami się dziwię czy ze mną jest wszystko w porządku ale jak Ty masz tak samo to chyba tak.Pozdrawiam i idę odkurzyć moje kije.
jendraska
2 marca 2010, 21:23przypomniałaś mi o moich ulubionych sznurkach sra owczego;) Ale to musi być taki swojski podhalański.Poczekam aż jakaś baba przyjedzie z Zakopanego czy Nowego Targu;) Trzymaj się i nie daj się Pozdrowionka:)
pinia0
2 marca 2010, 21:01Biedne hulahop :((( Biedny ryż ;(, biedna Ty..., oj biedna ;)Ale jaka dzielna?! Buziak
BasiaR.
2 marca 2010, 20:42zdjęcie z okresu, kiedy byłaś najgrubsza. Pomaga się opanować. Pozdrawiam. BasiaR.
uliczka7
2 marca 2010, 20:38Właśnie tak to mleko jem - wprost do paszczy na sucho :) Jest lekko granulowane, obrzydliwie okleja zęby i wargi, ale jest słodziutkie i świetnie zaspakaja apetyt na słodkie . Nie ma zbyt wielu kalorii, bo kupuję odtłuszczone. Wot taka namiastka białej czekolady...mniam Cmok :)*
nanuska6778
2 marca 2010, 20:29Nooo, to właśnie chyba to. ORBITREK powiadasz? Hmmm, zawsze się człek czegoś nowego uczy...;-))) Pozdrowionka:-)
haanyz
2 marca 2010, 19:56szalona kobieta hula hop rozwalila!!!!;-)))