Dzisiaj rano jak się zważyłam, to okazało się, że jednak wczorajsza waga była skutkiem sylwestrowego obżarstwa. Dzisiaj było już tylko 85,3 kg czyli to, czego się spodziewałam wczoraj.
Dzisiejszy dzień też uważam za udany.
Zjadłam:
-jajecznicę z 2 jaj i pół pomidora
-2 naleśniki z mąki pełnoziarnistej (bez cukru, bez tłuszczu, z samych białek) z mrożonymi truskawkami i jogurtem
- pół talerza zupy koperkowej z lanymi kluskami (z mąki razowej)
- filet z kurczaka duszony z warzywami
-garść bakali i kubusia
Do tego wypiłam 2 kawy z mlekiem i 3 herbaty (bez cukru oczywiście)
Miała być dieta South Beach, ale widzę że coś mi nie wychodzi. Już bliżej temu do Montignaca. Chciałam zacząć od 2 tygodni całkowicie bez węglowodanów.
Ale nie będę robić nic na siłę. Mam chore dziecko i siedzę do końca tygodnia na zwolnieniu w domu, więc ciężko byłoby mi wytrzymać jedząc same warzywa i mięso. Zacznę I fazę SB od poniedziałku, jak wrócę do pracy, bo wtedy mi łatwiej. A na razie staram się jeść niedużo i mądrze. I żadnych słodyczy.
Jutro chcę wieczorem iść na basen.