To już drugi dzień urlopu. Właściwie nie wiem na czym mi upłynął. Trochę poćwiczyłam. Właściwie to tylko pół godziny, a więc bez szału. Trochę nadrobiłam zaległości w spaniu. Byłam na spacerze, ale to nie było przyjemne, bo odciski dały o sobie znać.
Dziś miałam dzień ważenia. Waga pokazała 59,3, a więc 0,7 kilograma mniej. Wreszcie waga się ruszyła. Jutro już tak dobrze nie będzie, bo miałam na obiad pierogi z serem i dość sporo ich zjadłam. Kolejne ważenie w niedzielę, więc mam jeszcze 4 dni. Może uda mi się trochę więcej poćwiczyć i zrzucić ten pierwszy kilogram.
Dziś porzuciłam wyzwanie: 5 kilo mniej do walentynek, bo i tak bym nie dała rady. Teraz będę się starała zrzucić 5 kilo do Wielkanocy, mam na to prawie 10 tygodni, więc może się uda.
Jutro może trochę poczytam. Mam fajny kryminał Puzyńskiej. I może wyleczę wreszcie odciski...