krótki komentarz do wpisu z wczoraj :) Osobiście tez wole spacery, szybki marsz czy jazdę zwykłym rowerem. Kupiłam nawet w tym celu przyczepkę dla syna. Tyle, ze kiedy wracam z pracy jest godz. 17, zanim do niego dojadę (chwilowo pilnuje go mama jest 18). Spacer z nim- to zaden trening :) Rower w zwiazku z tym deszczem i burzami odpada, a w upale 30 + z kolei ja nie wyrabiałam. Fitness okazał się chwilowo jedynym możliwym sposobem na odrobinę ruchu. Oczywiście, ze spaceruję, jeżdze jak tylko jest taka mozliwośc ale ... nie jest to tak często jak powinno.
A vacuum? Dojazd zajmuje 8 minut, wkładasz sukienkę, biegniesz bądź jedziesz 30 minut, schodzisz spocona i zmęczona jak mysz po westernie , jedziesz do dziecka, szczęsliwsza i szczuplejsza. Korzystam bo od września będzie trochę trudniej, przedszkole, zaraz jesień, potem zima, śnieg brak miejsc do parkowania. Na szczęście przy Vacuum jest stoliczek dla dzieci i ... mam nadzieje, ze moje dziecię wytrzyma te 30 minut rysując :)
Podsumowując. Dopóki nie urodziłam synka chodziłąm 6 kilometrów w godzinę 3x w tygodniu :) Jeździłam, ćwiczyłam, pływałam. Teram mam maluszka. Jestem szczęśliwa ale czasowo- bezradna. Ratuję się jak umiem, korzystam z chwili kiedy ma świetną opiekę żeby doprowadzić się do stanu uźywalnosci :)
Jasne, nie oznacza to, ze we wrześniu przestaję :) Tyle, ze nie bedzie wtedy już tak intensywnie. A szkoda bo .... kilogramów MOC