Mam wrażenie, że to moje jedzenie co 3 godziny to nie żaden krok w stronę wyleczenia, tylko wprost przeciwnie: sposób żeby zapchać na chwilę paszczękę Demonowi Głodomorzrze, który i tak cały czas jest aktywny i tylko czeka na moje potknięcie. Tyle że po prostu nie ma czasu urosnąć w siłę i zadowala się małymi kąskami. Ale on tu jest, ciągle jest.... Ciągle czuję, że mam ochotę jeść. Niby panuję nad tym co jem, ale ciągle coś od środka mnie szarpie... Niby jakoś sobie radzę, niby potrafię wytrzymać, niby się nie przejadam... No niby sukces... Ale to coś w środku... Ciągle... Ta pustka...
I tak mi jeszcze do głowy przyszło, że z ludźmi wyleczonymi z zaburzeń odżywiania to jest jak z ufoludkami: ktoś kiedyś podobno słyszał jak ktoś mówił że znajomy znajomego zna gościa który podobno rozmawiał z kimś kto twierdzi, że takowego chyba widział... w TV...
Chce mi się wyć...
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
magnolia90
23 września 2014, 18:28Ja myślę, że to dobra droga do uśmiercenia Głodomora. Trzymaj się tego i nie dopuść do głodu a Głodomor nie obudzi się ... mam taką nadzieję.:):):):):)
Magdalena762013
23 września 2014, 17:02Hej- zagladam do Ciebie od ńiedawna. Sama ledwo wytrzymuje te 3 godziny, spoko. Jak tylko spojrze na zegarek to mysle - ojej, ile jeszcze czasu... Ale probuje sie czyms zajac i daje rade (zwykle).
endorfinkaa
23 września 2014, 13:54moim zdaniem powinnaś się czymś zająć,żeby nie myśleć o jedzeniu