Witam, ;)
Dawno nie pisałam. U mnie jakoś leci. Dieta... Hym.. Na razie skaczę sobie jak chce. Czasem dobrze, czasem źle... Ale wczoraj poszłam w końcu na siłownie i powiem wam, że bardzo mi się spodobało. (ponad 60 min.non sto, bieżnia i inne ustrojstwa ;))Myślę, że ruchu mam dość. Na uczelnie chodzę piechotką i to wychodzi ok. od 5-11 km (czasami muszę zrobić dwie rundki, bo 5h przerwy) Co jest też dobre, bo normalnie jem obiadek w domu. do tego teraz siłownia. Może nie codziennie, ale myślę, że z 4 razy w tygodniu?
Muszę koniecznie schudnąć do świąt parę kg!
Powiem wam, że w końcu coś mi się w sobie podoba - łydki!
To jak na razie jedyne miejsce gdzie coś widać, czyli mięśnie ;) (bo w zasadzie miałam już kilka podejść do biegania (tak z ponad pół roku, zrywami. Raz codziennie przez tydzień, potem jakieś przerwy itp. ale miałam dużo chodzenia i w wakacje i na uczelnię,)
Może kiedyś wkleję zdjątko ;)
A teraz czas na uczelnię. Na razie się nie ważyłam, ale pewnie nie bd jakiejś zmiany w kg, bo trochę sobie czasami popuszczałam pasa ;( . No ale początki są zawsze najtrudniejsze, więc się nie załamuję tylko codziennie mówię - "Dzisiaj bd dobrze !"
angelisia69
25 listopada 2016, 10:25swietnie ze polubilas silke,tez uwielbiam ;-) cialko sie ladnie buduje ale nie warto sie na samej biezni tyle skupiac.wystarczy 15-20min na rozgrzewke. Powodzonka,niech bedzie dobrze ;-)