...Jestem, żyję i...nie wiem, co pisać :(
...To przez sytuację osobisto-rodzinną...Kiedy ja w końcu będę miała święty spokój??!!...Na razie ciągle nic nie wiadomo...Staram się o kredyt mieszkaniowy,ale łatwo nie ma, już mam piękniutkie mieszkanko prawie zaklepane, ale czekam na decyzję banku...Jassnaaaa cholerkaaaa...ten mój m mnie tak urządził,że brak słów...jak można było rodzinę zostawić bez niczego...W następnym tyg. idę do adwokata, by coś w końcu ustalić-czy rozwód czy alimenty na razie...eeeech...Nic to...trzeba iść do przodu i mówić sobie "jest dobrze, jest dobrze...."...
...Liczyłam,że przez te stresy może jakoś szybciej schudnę-ale niestety ja nie z takich typów...buuu:(...Choć źle nie jest, po mału coś tam spada, bo czuję po spodniach; nawet w pracy dziewczyny mi mówią,że już widać luzy w ubraniach...niestety chyba boję się stanać na wagę;)...Ale obiecuję to uczynić,jak tylko minie mi @
...Ja w ogóle to źle jem i zdaję sobie z tego sparawę:(...Bo w pracy pięknie udaje mi się dietkę trzymać: rano zaraz czerwona herbatka i jogurcik z błonnikiem, 2 łyżeczkami museli z otrębami, potem koło 11.00 3 wafle ryżowe z serkiem typu Almette i jakimś pomidorkiem lub ogórkiem, a koło 14.00 serek wiejski, oczywiscie do tego ponad 1,5 l wody. Do domu wracam - to albo obiad u mamy labo coś tam sama sobie przygotuję niewielkiego...Najgorzej jest wieczorem!!! Bo zawsze chce mi się jakiejś kanapeczki z masłem, wędlinką, serem żółtym, ketchupem, pasztecikiem....A jeszcze,jak małemu robię kolajcę, to szkoda mi te skórki odkrawane wyrzucać!...Aaaaaa:( NAKOPCIE MI!!!!
A wiem,że jakbym miała silną wolę, to udało by mi się szybciej zrzucić te kilosy:/:/ Bo wystarczy,że odpuszczę kolację przez parę dni i już zdecydowanie luźniej mi w pasie...Dobrze,że jakoś się zmobilizowalam i staram się chodzić na fitness dwa razy w tygodniu(dziś mam hot step:) )...Ale doły, czy jakieś załamanie mnie dopada i pocieszam się tą "kromeczką"...
...Cóż...samo życie:)...Ciągle mam nadzieję,że jednak dam radę i po przejściu tych kłopotów jakoś mi się wszystko unormuje...
...A tak w ogóle to do dzisiejszego wpisu natchnęło mnie to,że chciałam się Wam pochwalić, iż w ramach tłustego czwartku zjadłam pół pączka i jednego malusiego faworka i tyle na dziś:) Co prawda nie zamierzałam wcale nic zjadać i nie jest to usprawiedliwieniem - ale jak cię częstuje ulubiona koleżanka w pracy, to cóż...;)
Oki Kochane...wracam do pracy...;) Nie dajcie się pączkom!!!!:) Paaaa
Monic858
9 marca 2011, 12:19Trzymam kciuki za ten kredyt aby Ci przyznali i obys mogła zakupić to wymarzone mieszkanko oraz za to aby sie wszystko ułozyło z dietko po malutku dasz radęwystarczy ograniczyc sama wiesz:)Pzdr
krecza121
3 marca 2011, 13:48hej. super że jesteś. ja też zaglądam tu regularnie, ale rzadko piszę bo nie ma o czym. 3maj się