GoRsZy Dzień?
Witajcie kochani! Właściwie to nie wiem co mam Wam powiedzieć, wczoraj miałam zaliczenie z filozofii... Tego chyba nie da się zrozumieć, a przynajmniej części z tego. W każdym razie ja nie potrafię. Jestem zdegustowana... ale jakimś cudem jedną część zaliczyłam i mam to z głowy (jak to mówi moja mama: "Więcej szczęścia niż rozumu" hmm... coś w tym jest) :D
Dzisiejszy dzień był trochę... Jakby to ładnie ubrać w słowa... Nie taki jakbym chciała (czyt. roz*** walony). Rano zaspałam, o 8.00 miałam mieć zaliczenie, a obudziłam się o 7.30 i mimo że miałam ustawione 3 budziki to żadnego nie słyszałam. Wstałam w popłochu i szybko wrzuciłam na siebie pierwsze co wpadło mi w ręce, dodam że na uczelnie mam ok 2,5 km i dojście tam zajmuje mi zazwyczaj ok. 30-40min, więc nie było takiej możliwości żebym zdążyła tam idąc pieszo, tak więc skończyło się na mpk-u. Jakimś cudem zdążyłam (znowu więcej szczęścia niż rozumu), ale oczywiście nie wystarczyło mi czasu na to żeby zjeść śniadanie lub zabrać coś ze sobą, tak więc w przerwie między zajęciami skoczyłam do sklepu po jakieś lekkie śniadanie, ciągle pamiętając o tym ile kalorii powinno ono zawierać. Kiedy już wróciłam do domu, zjadłam lunch, pouczyłam się chwilę i musiałam pędzić na w-f na drugi koniec miasta, którego jak się potem okazało właściwie nie było (tzn. w-fu, a nie końca miasta). Skończyło się na tym że wylądowałyśmy z koleżankami z roku w kawiarni, żeby się trochę zintegrować, bo jak dotąd jakoś nie było okazji. I co ja "mądra" zrobiłam??? Zamówiłam KAWĘ! Ale nie taką zwykłą czarną, o nie nie, bo po co? Latte! Z bitą śmietaną! Z czekoladą! I sosem malinowym! Jestem na siebie wściekła, mam na tyle dużo silnej woli żeby móc sobie odmówić takiej przyjemności (która przy okazji była napraaaawdę przepyszna, ale nie o tym...), próbowałam się usprawiedliwiać, że nie zjadłam dzisiaj tyle ile powinnam, więc to uzupełni kalorie, ale nie oszukujmy się, lepiej żebym nie zjadła nic, niż żebym raczyła się taką bombą kaloryczną, w dodatku zupełnie pustych kalorii! Ja nierozsądna... Za to nie jem kolacji. Pozostało mi tylko wierzyć, że to pierwszy i ostatni taki wybryk i że teraz będzie tylko lepiej... Chyba za dobrze i za łatwo mi szło do tej pory więc musiałam się potknąć. Kończąc filozficznie: Przeciwności losu uczą mądrości, powodzenie ją odbiera. (Seneka Młodszy) Jak widać na moim przykładzie coś w tym jest...
Trzymajmy się jednak pocieszającego i motywującego motta:
Piosenka dnia:
Teledysk do niej mnie trochę przeraża, ale dziwnie utożsamiam się z jej tekstem.
Trzymajcie się cieplutko kochani i nie poddawajcie się bo Cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce są słodkie. (Jean - Jacques Rousseau) Ja dalej walczę! :) :*
ewcia.1234
7 lutego 2015, 19:02Oj u mnie niestety też tak bywa (jak np. dziś). Usprawiedliwieniem tego, że nie zjadłam jakiegoś posiłku i mam niedobór kalorii, w zamian za to pakuję w siebie bombę kaloryczną :(( Mądry ten cytat ! :)
isiaa20
7 lutego 2015, 19:11Kochana obie damy radę! Jeden dzień w porównaniu do tych z którymi dajemy radę nie ma aż tak wielkiego znaczenia :) Najważniejsze żeby umieć uczyć się na błędach, być cierpliwym i nie przejmować się :) Po złych dniach zawsze przychodzą te lepsze (tak jak dzisiaj u mnie dzisiaj) :) Pozdrawiam buziaczki :*
Soleddo
6 lutego 2015, 22:54Raz na jakiś czas może się zdarzyć, jesteśmy przecież tylko ludźmi :P Ważne żeby nie za często. Powinnaś iść na spacer czy cos żeby spalić kcal i wyrzuty sumienia :D
isiaa20
6 lutego 2015, 23:14byłam :) chodzę codziennie co najmniej 5 km :)
JedenastyMarca93
6 lutego 2015, 21:23ja dzisiaj tez jestem jakas taka...
isiaa20
6 lutego 2015, 21:32Będzie dobrze :) Jutro nowy dzień, nowy początek, nie poddajemy się! :) :*