Ciekawe, co też tym razem z tego wyjdzie. Na ćwiczenia kompletnie nie mam czasu - pół dnia na uczelni, drugie pół w książkach. Chociaż... dla chcącego nic trudnego. Może warto zrobić postanowienie noworoczne i konsekwentnie wygospodarowywać godzinę dziennie na trening? Chyba przed powrotem na uczelnię spakuję spodenki do torby. Dobre nastawienie to już połowa sukcesu.
A pamiętam przecież ten okres, gdy ćwiczyłam regularnie. Z jednej strony "niechcemisię", ale z drugiej naprawdę dobrze się czułam zarówno przed, jak i po treningu.
I trzeba zacząć pilnować tego, co się je. Po świętach odnotowałam znaczny spadek ilości spożywanej czekolady - dobry znak i oby tak dalej ;) Zrezygnować całkiem ze słodyczy, fast foodów? Za dużo zmartwień, żeby i to sobie jeszcze dorzucić. Ale obiecuję się pilnować. I jeszcze jedno - nie podjadać po kolacji!