W piątek do mnie napisał, ale jakos potrzebowałam momentu dla siebie i żeby to jakos przetrawić, ułożyć sobie w głowie i mu nie odpisałam. W sobotę poszłam z kumpelą na miasto. Bawiłam się świetnie, wręcz cudownie ! Byłyśmy na bilardzie, Ping pongu. później bar i kolorowe drinki, zajebista barmanka, która robiła niemal przedstawienie teatralne z tych wszystkich szalonych płonących i nie płonących drinków. Później znalazł się nawet klub (mówię nawet, bo Kumpela wcześniej nie chciała, a potem same mnie ciągnęła).
Ubrane średnio, bo ja w luźnym sweterku z golfem, ona golf, ja plecak na plecach. Wiec średnio wygodnie teoretycznie i za ciepło, ale nie szlam tam wyrywać ani ona, to tak sie super bawiłyśmy same ze sobą, ze i tak przyciagalysmy wzrok, mimo tych absolutnie nieklubowych ciuchów. Kumpela mówi, ze dlatego ze takie „wyjebanie” na „co powiedzą ludzie” i bycie sobą zawsze przyciąga najbardziej 🤭 Gdzieś w biegu na nocny autobus udało sie nam zdobyć po kebabie i wskoczyć dosłownie na ostatnią chwilkę do autobusu. Dopiero jak brzuszki były uspokojone a kebsy zniknęły zorientowalysmy sie, ze to autobus nie w ta stronę 😂 Także uber i tak zawitał, bo czekać nam sie już nie chciało.
Wstałam w niedziele mimo tej imprezy jak zwykle o tej samej porze (czyli wcześnie) wiec zahaczyłam o kościół. Gdzies tamtej nocy zobaczyłam jak mój kumpel (od 9 lat był we mnie zakochany, uciął nam sie kontakt całkowicie 4 mc temu) wstawił zdj na insta z dziewczyną. No i najpierw to zrobiło mi sie przykro, ze te 9 lat znajomosci wypierniczyl do kosza, bo sobie dziewczynę znalazł i nagle miedzy nami koniec. Co generlanie rozumiałam, skoro we mnie był zakochany a z mojej strony nie mógł liczyć na cos więcej. No ale było mi bardzo, bardzo przykro. Okropnie zle sie z tym czułam. Poczułam jakby ktoś podeptał moje serducho. Jak już w niedziele ochłonęłam to przecież wiedziałam, ze naprawdę sie cieszę, ze mu sie układa i jest w związku i jestem mega szczęśliwa razem z nim. No i dałam im serducho do relacji i napisałam, ze im kibicuje. Myślałam ze oleje sprawę, bo od tych 4 mc nie odpisał na moje wiadomości, ale chciałam, żeby wiedział, ze z mojej strony jest ok. Zaskoczył mnie i zadzwonił jak zobaczył wiadomość. Gadaliśmy 1,5 h. Sooo, sooo emotional. Pogadaliśmy mega od serca co tam, jak tam, o jego sytuacji, o mojej, o tym co miedzy nami było, jest, co mogłoby być, a czego nie ma. Szczerze, uczciwie, mega bez żali, może z nostalgia czasami, radośnie. Nie wiem kiedy zleciało nam te 1,5h. Uśmiałam sie co nie miara.
Zapytal czy ja kogoś poznałam. Powiedziałam mu o K, jak to wyglądało. ze temat w sumie skończony zanim sie zaczął.
Powiedział, ze chciał znać odpowiedz pytanie, czy myślałam o nim kiedykolwiek jak o facecie do związku. Szczerze powiedziałam, ze tak, ale nic by to nie zmieniło, bo nie byłam i dalej nie jestem gotowa na poważny związek i może by sie okazalo, ze musiałby czekać kolejnych 10 lat zanim okazałoby sie ze będę gotowa. A on powiedział ze gdyby miałby być szczęśliwy, poczekałby i kolejnych 10 lat i ze zawsze myślał, ze to będę ja. Żeby nie było, ze tu kombinuje cos do niego - przypomnialam mu ze zawsze najpierw jego dziewczyna, potem dopiero ja, żeby o niej pamiętał w pierwszej kolejności.
No ale uświadomił mi tym wszystkim co nieco do K. Już po tej rozmowie z moim kumplem chciałam, mimo ze czułam, ze zniżam się poniżej mojej godności, zaproponować K relacje bez tych wszystkich skrótów, oczekiwań, że jak cos wyjdzie to wyjdzie a jak nie to nie, tak jak się poznają „normalni ludzie”. I może skończy się w łóżku, może w związku a może dosłownie nigdzie. wiem, ze zasługuje na szacunek, a tu dałam sobą trochę pomachać, za cos się sama na siebie wkurzam, bo szacunek do siebie mam wielki i nie wiem jak to się stało, ze spuściłam gardę. No ale.
Prawie skutecznie, żeby kopnąć go w dupe przekonał mnie… TINDER. Pierwszy lepszy facet na Tidnderze rozmawiał ze mna lepiej i kreatywniej, a nie jak… -,- No i przypomniałam sobie, ze K. wcale taki hot nie jest, na Tinderze lepszych dużo więcej, a tamten ma takie wybujałe ego, ze mało braknie a zahaczy nim o sufit.
K. akurat był z kolegami, wiec napisałam mu ze pogadamy później. (Niby napisałam z myślą żeby go kopnąć, ale ciagle się wahałam przed propozycja 1 z punktu powyżej) Ale gdzieś w miedzy czasie on napisał, ze dzisiaj będzie w Warszawie. Taki komunikat mi wysłał, nic więcej. No to ja do niego, czy cos mu przychodzi do głowy w związku z tym. A on mi wypalił, ze seks ze mną. Fajnie. Ja do niego, ze nie, dzięki. Ze fwb nie muszę daleko szukać. Ze jak się kiedyś spotkamy (bo tak może być, bo oboje jeździmy czasami na zawody sportowe) to żeby nie było dziwnie (bo mamy jakichś tam znajomych). Jakby dla mnie było to jednoznaczne, ze nie chce mi się z nim grać więcej, a on chyba nie zakumal. I cos tam dalej. No to ja ze temat spalony. On ze generalnie to były żarty, ze on tylko żartował, zebym nie brała tego na poważnie itd. I cos tam ostatecznie dodał, ze mam kolka w dupie -,- Jak zwykle faceci „co te baby ode mnie znowu chcą”. Wyszłam znowu na tą złą i ze nie wiadomo o co mi chodzi i na jakaś emocjonalnie rozhisteryzowaną. Zawsze to się tak obraca 😂 A jak ktoś mnie zna, to wie, jak bardzo nieemocjonalną osoba jestem i ile spokoju bylo w tych wiandosciach, żeby spróbować to z nim wyjaśnić. Ale nie. To niby ze mną cos musi być nie tak 😂
Jedyne co to napisałam mu, ze może tak odbierać ten mój „kołek w dupie” bo mnie do siebie zniechęcił. Takie to telenowele u mnie.
Sama czekam na kolejną cześć 😂😅
KochamSiebie2020
29 września 2023, 22:22Jak sprawy sercowe? Odzywał się jeszcze?
iamcookie3
4 października 2023, 21:13Taaak… w sumie to ja napisałam 😂 Wstawił relacje na insta, był w mieście które ja bardzo lubię, on ponoć nie, zawsze narzekał. Zagadałam, w sumie, żeby zeszło ze mnie powoli, a nie tak od razu ucinać 😂 On wiadomo, dalej chętny i dalej nie wie czemu mi się odechciało. Być może zobaczymy się w piątek