I stało się. Po raz n-ty postanowiłam schudnąć. Ta próba będzie inna od innych, ponieważ ZAKOŃCZY SIĘ SUKCESEM! Jeszcze nigdy nie byłam tak zdeterminowana jak teraz, ponieważ nigdy nie ważyłam tak dużo. Wiem, że pewnie nikt mi w to nie uwierzy, ale jak dotąd ani trochę nie przejmowałam się swoim wyglądem. Teraz też nie jest on dla mnie najważniejszy. Nadprogramowe kilogramy są przyczyną uciążliwego bólu pleców, który bardzo przeszkadza mi w normalnym funkcjonowaniu. Wiem, że pozbędę się go razem z nadwagą, więc czas porzucić wszelkie wymówki i wziąć się za siebie. Specjalnie czekałam z rozpoczęciem ćwiczeń do wakacji, ponieważ wiedziałam, że jeśli zacznę wcześniej będę wymyślała masę pretekstów, żeby darować sobie dzienną dawkę ćwiczeń (bo nauka do egzaminów, bo trzeba się wyspać, bo trzeba napisać pracę, etc.). Teraz mam wolne i mogę ruszyć swoją cztery litery, by w październiku zacząć rok akademicki z nową sylwetką.
Jako miłośniczka wszelkiego rodzaju wyliczeń i podsumować, muszę zamieścić w tym poście słówko o tym, dlaczego chcę schudnąć (ma to być swego rodzaju tablica motywacji) i jak mam zamiar osiągnąć upragnioną wagę. Zacznijmy od listy powodów. Chcę schudnąć, ponieważ:
a) mam dość komentarzy i niby-śmiesznych żarcików dotyczących mojej sylwetki,
b) kocham łazić. Po Puszczy Kampinoskiej, po górach, na spacery, nie ważne. Nadwaga wiąże się z brakiem kondycji, a ja nie chcę i nie mogę sobie na to pozwolić,
c) ostatnio coraz bardziej bolą mnie plecy. Muszę to wyeliminować,
d) nic mnie tak nie denerwuje jak rozmowy szczuplutkich dziewczyn na temat odchudzania. Czuję się przy nich jak beka i mam ochotę zapaść się pod ziemię,
e) nienawidzę chodzić na zakupy. Uważam to za stratę czasu. Szczupłe osoby mogą wejść do sklepu przymierzyć dwie rzeczy i już znajdują coś dla siebie. Ja, jako osoba pokaźnych rozmiarów, muszę się wyjątkowo namęczyć, żeby znaleźć jakiś element garderoby, w którym nie będę wyglądała jak szafa, i który nie uwydatni wszystkich moich ,,krągłości",
f) chcę poprawić swoją samoocenę.
To chyba tyle. A teraz chwila szczerości. Wiem, że nie dam rady stosować żadnej szczególnej diety. Jestem przyzwyczajona do pewnych produktów i nie mam zamiaru z nich rezygnować (choć oczywiście od dzisiaj mam zamiar jeść ich znacznie mniej), dlatego podstawą mojej próby będą intensywne ćwiczenia. Jak na razie ćwiczę z Mel B, ponieważ odpowiadają mi jej propozycje ćwiczeń i podoba mi się ich podział na dziesięciominutowe części. Już po wykonaniu pierwszej części czuję, jakbym miała już za sobą zajęcia z aerobiku, a przez to nie jestem jeszcze zmęczona, mam ochotę na więcej i więcej. Oprócz ćwiczeń z Mel B będę męczyła się w ogrodzie (zawsze jest w nim mnóstwo roboty), chodziła na jak najdłuższe spacery z psami, jeździła na wycieczki rowery itp. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się osiągnąć mój cel. Trzymajcie za mnie kciuki, proszę.
PS: Zapomniałam wspomnieć o tym, ile chcę zrzucić. Obecnie ważę 82 kilo, za kilka miesięcy będę ważyła dokładnie 20 kilogramów mniej.
I jeszcze zdjęcia z serii ,,nigdy więcej":
karlit
9 lipca 2014, 16:36Witam! Takie wpisy jak Twój motywują do walki. Trzymam kciuki za postępy, tak Twoje jak i moje ;)
mili234
9 lipca 2014, 11:18Powodzenia! :)