Dzisiaj rano po trudnym, jak zwykle weekendzie ważyłam 65 kg. Przypuszczam więc, że na aktualną wagę pracujemy kilka dni wcześniej. Bo tak naprawdę i w sobotę, i w niedzielę miałam imprezki, więc zjadłam więcej niż zwykle. Niestety jeśli to prawda to za 2-3 dni znów będzie większa waga. W poprzednim tygodniu byłam taka grzeczna,ćwiczyłam, trzymałam dietę i dopiero teraz mam nagrodę, gdybym odpuściła byłoby kiepsko. Jestem z siebie dumna, bo na imprezkach nie poszalałam. Same dietetyczne potrawy i to z umiarem. Jedyne odstępstwo to kawałeczek ciasta kakaowego- ale było to zaplanowane i nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Poza tym woda, herbatka, mięsko, sałatki, barszczyk- wszystko w niewielkich ilościach. I jeszcze śledzik- uwielbiam. A jakie wszystko pyszne! Jestem wyczulona na smaki i zapachy, ale nie jestem głodna, naprawdę. Sama się dziwię. Domowe choroby przeszły bardzo szybko. Wszystko jest już o.k. Gdy mam chore dzieciaki bardzo się mobilizuję. Chory ma u nas w domu szczególne prawa. A ja jestem wtedy jak lwica. Później wszystko wraca do normy.
W sobotę byłam na zakupach, światła są tam okropne, widać wszystkie niedoskonałości w przymierzalniach, ale jest lepiej niż było... Kupiłam sobie bluzeczkę w mniejszym rozmiarze!
Chyba mój tłuszczyk spływa w dół- siła grawitacji? Ramiona, pas, brzuszek- nie są takie złe. Im niżej, tym gorzej- choć niektórym się podoba!
Jabluszkowa
22 stycznia 2013, 08:43Brawo za to, że świetnie sobie poradziłaś na imprezkach :) Kawałek ciasta od czasu do czasu nie zaszkodzi, byle by nie za często. Tak to już jest, że tłuszczyk schodzi jakby od góry ;) Ale na pewno z dolnych partii też zejdzie. Trzymaj się.