Postanowiłam podzielić się moją historią "życia" w wielkim skrócie. Z góry przepraszam jeśli jest chaotycznie, ale nie mam talentu pisarskiego. Zdjęcia już widziałyście nie dawno. Może jeszcze kiedyś je na chwilę wstawię. Po prostu nie chcę żeby ktoś mnie znalazł. Bardzo za to przepraszam. Miłej lektury :)
Niestety od zawsze miałam nadwagę, ponieważ w domu nie było nic innego tylko słodycze i fastfoody. 0 posiłów ugotowanych od podstaw. Miałam kilka podejść do odchudzania, ale przez słabą wolę, strach, brak wiedzy i brak warunków w domu (o to ostatnie głównie chodziło) za każdym razem kończyło się porażką.
Pewnego dnia stanęłam i powiedziałam sobie, że musze w końcu wymyślić jakiś dobry plan, bo przecież z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Tylko trzeba się po prostu spiąć i trochę na główkować. Największą moją motywacją było odbicie w lustrze z świadomością, że mam 17 lat (teraz rocznikowo 18) i wyglądam jak stara baba oraz to, że byłam wyśmiewana przez rówieśników. Nawet na ulicy nieznajomi dziwnie się na mnie patrzyli. Wytykali palcami. Moja mama uważała, że ważąc 92kg przy 173cm waże prawidłowo i jestem szczupła. Tylko mam krągłości, które powinna mieć każda kobieta i inni mi ich zazdroszczą. Z początku to łykałam, a później okłamywałam samą siebie. Wiele razy zdarzyło mi się płakać z powodu bardzo wysokiej wagi, słabej kondycji i tego, że ludzie się ze mnie śmieją. Bardzo to było przykre i sprawiło, że czułam się bardzo źle sama ze sobą. Uważałam, że jestem nikim.
Kiedy już wszystko miałam dopięte na ostatni guzik to 22.06.2017r wzięłam się do roboty. Zaczęłam od zmian nawyków żywieniowych (zrobiłam to na szlak i nie wiem czy to był dobry pomysł) i jedzenia mniej (ok.2500kcal), bo jadłam przeszło 8tys kcal syfu przed odchudzaniem. Od samego początku dbałam o swoją skóre żeby uniknąć jej nadmiaru i co jakiś czas robiłam sobie cheaty żeby zachować równowage. Stopniowo też wdrażałam ruch w swoje życie. Oprócz szkoły i pracy fizycznej z początku to były spacery. Po pewnym czasie rower i interwały. Nie ukrywam, ze z początku było bardzo cieżko przyzwyczaić się. Zdarzało się tracić kontrolę i motywację. W dodatku jeszcze ktoś robił wszystko żebym nie schudła. Mówił dużo przykrych rzeczy. Z biegiem czasu uważam, że ta osoba dawała mi wiekszego kopa do działania. Chociaż pewnie nie miała takich intencji.
Każdy progres czy to żywieniowy, czy sylwetkowy, czy sportowy czy w samopoczuciu fizycznym lubiłam sobie zapisywać (z resztą do dziś) i obserwować co tydzień czy co miesiąc. W chwilach zwątpienia te notatki bardzo mi pomagały i po prostu żal mi było się poddawać, bo przecież już tyle jest za mną. Wiedziałam, ze za kilka miesięcy bym tego żałowała.dzisiaj sobie dziękuję, że się nie podałam.
W sierpniu doszło do pogorszenia się mojego stanu psychicznego i miałam próbę samobójczą. Trafiłam do psychiatryka na kilka tygodni i dowiedziałam się (nie od razu, ale chce żeby to miało ręce i nogi), że od dawna choruje na nerwicę-depresyjną, bordeline i zaburzenia emocjonalne. Podczas znacznego pogorszenia się mojego stanu psychicznego i pobytu w psychiatryku, który wiele mi uświadomił nie odchudzałam się, ale i tak trochę schudłam. Gdy przyszłam z szpitala to jadłam też co chce i ile chce, ale w większej mierze zdrowo.
22.10.2017 Jak już zaczęłam czuć się na siłach to wróciłam do odchudzania z wagą: 76,4kg . Robiłam wszystko co do tych czas, ale dodałam jeszcze treningi siłowe całego ciała i jadłam 2200-2400kcal. Starałam się dużo ruszać jak zawsze, ale z głową. Podjęłam też bardzo ważny, odważny i ryzykowny krok w moim życiu. Byłam na tyle zdesperowana żeby w końcu o siebie zawalczyć, że odcięłam się od toksycznej osoby co łatwe nie było.W listpadzie musiałam zmniejszyć kcal do 2000.
Rok 2017 zakończyłam z niecałymi 73kg na wadze. W nowym roku miałam problem z słodyczami. Fit zamienniki nic nie dawały jak kiedyś, więc pozwalałam sobie na kawałek czegoś słodkiego. Wliczałam to w bilans i nie zaszkodziło mi to w odchudzaniu. Ochota na słodkie sama przeszła.
Niestety w ostatnie 2 tygodnie odchudzania zachorowałam na zapalenie płuc i pogorszył się mój stan psychiczny. Nie ukrywam, że piłam tylko specjalne proszki rozcienczone wodą i jadłam raczej poniżej 500kcal. Mam zamiar stopniowo tą kalorykę zwiększać. Wczoraj już zaczęłam, bo czuję się o wiele lepiej niż czułam nawet przed odchudzaniem
Aktualnie ważę 64,7kg i planuję to utrzymać. Czuję się taka lekka, swobodna i spełniona. Można by nawet powiedzieć, że w pewnym sensie szczęśliwa. W prawdzie osiągnęłam sylwetkę nie taką jaką z poczatku chciałam, ale już w trakcie odchudzania zmienił mi się ideał. Nigdy nie spodziewałam się, że będę tak dobrze wyglądać. Teraz naprawdę czuję się dobrze w sowim ciele i się nie wstydze chociaż mam rozstępy i trochę naciągniętą skóre na brzuchu (liczę, ze się wchłonie :P). Skromnie mówiąc jestem z siebie dumna, że się nie poddałam i odważyłam zaryzykować.
Odchudzanie trochę pomagało mi w walce z chorobą. Nie ukrywam, że zapisywanie progresu, gotowanie czy planowanie posiłków i ćwiczeń było ucieczką od szarej rzeczywistości. Nawet ten portal było wszelkiego rodzaju ucieczką, pocieszeniem, więc bardzo dziękuję tym co starali się w jakikolwiek sposób pomóc. Nie odchodze stąd jeszcze, więc to nie jest pożegnanie ;) Aktywność fizyczna i zdrowe odżywianie nadal jest taką ucieczką od rzeczywistości. Możliwe, ze zostanie już nią do końca życia, bo to an co chora jestem nie jest uleczalne. Przynajmniej w moim przypadku jest bardzo małe prawdopodobieństwo, ale można nauczyć się z tym żyć.
Jeśli mi się udało schudnąć czy jakiejś innej osobie na vitalii to tobie też się uda. Jeśli czegoś bardzo pragniesz to znajdziesz sposób, aby to osiągnąć, a nie wymówki. Pamiętaj, że "jutro" nigdy nie nadchodzi, kiedy się budzimy zawsze jest "dzisiaj". Na pewno jak się zdecydujesz zawalczyć to łatwo nie pójdzie i nawet na to nie licz. Nic nie przychodzi z łatwością. Trzeba upaść, wstać, upasc, wstać i tak w kółko. Aż do skutku. Pamiętaj żeby z każdego upadku wyciągnąć wnioski i uczyć się na każdym błędzie. Za pare miesięcy podziękujesz sobie, ze dzisiaj się nie poddałaś. Jeśli ktoś ma obiekcję do twojego celu to zastanów się nad nimi, a jak nie są słuszne to miej to w czterech literach i rób swoje.
Dziękuje za uwagę jeśli przeczytałaś moje całe wypociny. Szacun :) Mam nadzieję, że zmotywowało cię to i zainspirowało do rozpoczęcia lub dalszej walki. Jeśli macie jakieś pytania lub chcecie żebym zrobiła o czymś wpis to dajcie znać. O pielęgnacji skóry na pewno zrobie.
SzczesliwaJa
9 lipca 2018, 00:46Dziękuję Ci za ten wpis. Jest taki prawdziwy, z głębokimi przemyśleniami. A najważniejsze to że zwyciężyłaś i to wcale nie na skróty, ale mierząc się z tym wszystkim i przeskakując kłody które miałąś pod nogami. Naprawdę wielki szacunek dla Ciebie! I gratulacje za osiągnięty cel! Będziesz moją motywacją. Fajnie że piszesz było ciężko, upadałąm, ale nie poddałam się, nie poległam! WALCZYŁAM I WYGRAŁAM! Pięknie! Jesteś młoda i całe pięne życie przed Tobą, bądź na nie otwarta! Błagam Cię nigdy nnie próbuj tego zła które chciałaś sobie wyrządzić. Z całego serca życzę Ci wszytskiego najlepszego na nowej drodze życia! Jesteś silna, a życie pięne! Trzymaj się Kochana! Dawaj wsparcie wątpiącym. ;) :*
milka1233
9 maja 2018, 00:11dalas rade, gratuluje :) jestes bardzo silna osoba, chociaz pewnie tak o sobie nie myslisz. Zdjecia by sie przydaly zeby jeszcze sie bardziej zmotywowac:) pozdrawiam
Quarkino
12 marca 2018, 18:53Dziękuję Ci bardzo za ten wpis. Przeszłaś bardzo długą drogę i jesteś przykładem że wszystko można, jeśli się tylko chce :) Głupio mi, że ja, mając do schnięcia tak niewiele, ciągle się z tym męczę,ciągle wymówki, ciągle coś nie wychodzi. A Ty jesteś pięknym wzorem do naśladowania i od dzisiaj moją motywacją! :)
GrubyHipopotam
17 marca 2018, 11:04Jak miło :) Dziękuje :) Trzymam kciuki ;)
ann1977
11 marca 2018, 11:14szkoda ze foto nie widzialam.... gratuluje
GrubyHipopotam
17 marca 2018, 11:03Jeszcze może będzie okazja :) Dziękuje :)
katy-waity
10 marca 2018, 21:08piekny suckes, i godna podziwu determinacja, w tle smutna historia zycia...ale Ty wyszlas z tego silniejsza, i wiesz juz jak zawalczyc o siebie, Czasem kontrola nad "małym fragmentem zycia" (jak np pilnowanie diety, treningow), potrafi z czasem zatoczyc szersze kolo, poczuc, ze w zyciu tak naprawde SPORO zalezy od nas samych, od naszej determinacji, i wiary ze nasze cele (nie tylko te dotyczace odchudzania, etc) sa mozliwe. Gratuluje i zycze Ci, abys w ten sam - przebojowy, i konsekwentny - sposob siegala również po inne swoje marzenia.
GrubyHipopotam
17 marca 2018, 11:03Dziękuje :)