To - i inne problemy z moją babcią - oraz stres i brak czasu dla siebie (pracująca matka dwójki dzieci) spowodowały, że w 2014 roku zanotowałam 8 kilowy wzrost - 2 kilo "już" mi zeszły, ale wciąż mam spory nadbagaż.
Teraz powrót do ćwiczeń i właściwa organizacja (przede wszystkim żywieniowa) i sukces murowany :-)
Cel nr 1 to 65 kg, czyli tyle ile było rok temu, a potem dalsza praca. Mam nadzieję, że go osiągnę do komunii syna w maju:-) Wiecie, nie zamierzam się szarpać i stresować, teraz potrzebuję spokoju i równowagi wewnętrznej, brak (no drastyczne ograniczenie) słodyczy (co już się dokonało w ostatnim czasie) , racjonalna dieta i ćwiczenia (czego brakowało w 2014r.) spowodują, że powoli lecz systematycznie powrócę do starej wagi, a gdy odzyskam powera to wtedy powalczę o więcej.
Trzymajcie kciuki i spokojnego roku Wam i sobie życzę:-)
merykey
7 stycznia 2015, 21:57Powodzenia, na pewno Ci się uda! Najważniejsze, to nie rzucać się na te głupie diety, które tylko efekt jojo zapewniają... Trzymam kciuki!
zaga24
5 stycznia 2015, 14:03Witaj w grze
Shahrazad
5 stycznia 2015, 13:35Dasz radę! Warto w tak trudnej sytuacji skupić się i zmotywować na czymś pozytywnym. Powodzenia!