Oj, ale dawno mnie tu nie było...
Przez 2 ostatnie miesiące odbywała się mała rewolucja - podjęłam mega trudną dla mnie decyzję i w końcu dałam wypowiedzenie w pracy, bo już mnie wszystko przerastało i miałam po prostu dość... A tydzień później już znalazłam nową w niedzielę ostatni raz pracuję na 'starym', a od poniedziałku zaczynam przygodę w Costa Coffee jako kierownik zmiany. Stresik jest, ale nie powiem, jestem też mega podekscytowana
Wagowo od miesiąca tak naprawdę stoję w miejscu - pewnie przez te wszystkie emocje i brak czasu na cokolwiek (bo rano coś załatwiam, po południu jeszcze praca i tak w kółko...). Diety pilnuję, ale waga franca waha się między 62,9 a 62,3 - skacze sobie z tygodnia na tydzień to pół kilo w górę, to w dół. A do głównego celu już tak blisko!!! Mogłabym sobie postanowić, że do końca roku zrzucę te 3kg, ale patrząc realnie jest to mało prawdopodobne... W końcu zbliżają się Święta
Tak czy siak czuję się świetnie w nowym ciele i psychicznie, i fizycznie. Ostatnio byłam na badaniach i zaliczyłam kolejny wielki sukces - unormował mi się cukier i cholesterol (i pomyśleć, że przed Vitalią groziła mi cukrzyca masakra...) Chyba ten czynnik zdrowotny był i jest dla mnie najważniejszy przy odchudzaniu.
Obiecuję sobie, że kolejny wpis pojawi się tutaj przy świętowaniu osiągnięcia celu - tego nieszczęsnego 60kg. Nie myślałam, że końcówka będzie się tak ciągnąć i będzie tak trudna do zrealizowania. Ale damy radę!!!
Pozdrawiam