Muszę się z wami Tym podzielić. Po spacerze nie wiem co mnie bardziej boli kolano czy uda? A Zczeło się tak..
Po wcześniejszym wpisie wybralismy się rodzinką na spacer. Najstarsza latorośł została w domu, ponieważ się dopiero obudziła (13.00) Maleństwo 10-letnie wzieło rower, a My z mężem wygodne buty i w drogę. Doszliśmy do Agrykoli gdy zaczeło kropić. Schowaliśmy się pod parasolami i przeczekaliśmy kapeczkę. Było tak miło , cicho zupełnie jak nie w Warszawie. Gdy wyszło słonko udaliśmy w stronę pominka Sapera gdy zauważyłam chmurę. Ostrzegłam rodzinkę , ale uznaliśmy że zdążymy i tu ni z gruchy ni z pietruchy oberwała się chmura. Dolecieliśmy do najbliższego drzewa i czekaliśmy aż przestanie . Mój mąż stanął na murku ja zaś stałam na chodniku. W pewnym momęcie zobaczyłam rzekę płynącą chodnikiem... a ja w niej po łydki. Zdjełam buty bo mi było ich szkoda i tak bosonoga czekałam z rodzinką aż przestanie padać. Po kilku minutach ustała ulewa. Nie zakładająć butów , mokrzy ale uśmiechnięci szliśmy do domu i nagle nogi mi sie rozjechały i bach na kolana. Bose sotpy rozjechały się na białej lini odzielającej ścieżkę rowerową od chodnika.Mąż stanął jak wryty bo byłam przy nim a tu nagle leżę. Podnioslam się z ziemi przy jego pomocy jęcząc i śmiejąć się z bólu . Dalszą drogę kuśtykając pokonałam na bosaka, mając przy tym masaż stóp gratis( niektóre odcinki były po małym żwirku)....
I tak z wielkimi wspomnieniami i obdartym jak dzieciak kolanem kończę weekend.
haniad28
8 maja 2012, 08:56Przyjemny spacer, trochę bolesny, ale wróciliście szczęśliwi, to najważniejsze! ;)
KaSia1910
6 maja 2012, 19:38oj ty biedna, dobrze, że się nie połmałaś. Teraz mężu musi się dobrze tobą opiekować, pozdrawiam
ania9993
6 maja 2012, 18:45to niezla przygoda:)
minkaaa
6 maja 2012, 18:20Czasami a szczególnie gdy deszcz mnie złapie a ja jestem w nowych butach to idę boso na ochotnika i lubię to.Też potrafię fiknąć na prostej drodze a mężuś zawsze mówi że mam to po mamusi ;)Miłego dnia
Siwa79
6 maja 2012, 17:20Bomba:)Coś jak bym siebie widziała......Mnie zawsze małżon powtarza,że ja to takie chodzące siedem nieszczęść jestem;)a córek podobno ma to po mnie:)