Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię fotografię, sport, ale nie mam czasu na aktywność aktualnie. Założyłam konto dla motywacji.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6607
Komentarzy: 46
Założony: 24 lutego 2013
Ostatni wpis: 20 sierpnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Glashmoor

kobieta, 27 lat, Kraków

155 cm, 61.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

Nieważne ile razy upadniesz, ważne, ile się podniesiesz. 

Niektórzy w stresie tyją, inni chudną. Stres taki sam, a przynajmniej jakiś pożytek z chudnięcia. Ja tyję.

Odkąd dodałam ostatni wpis, doszłam do wagi 68 kg w którymś momencie. Potem się trochę ogarnęłam, długo było 66, potem 65... W niektórych momentach 62. Potem znowu 65. Teraz, od jakiegoś miesiąca, jem dużo zdrowiej, ograniczyłam mięso bardzo, nabiału też nie jem prawie w cale, głównie warzywa i owoce, kasza, ryż. Powiem Wam, że najpyszniejsze, ale drogie, jest mleko orzechowe. 

Obecnie siedzę w Niemczech, mnóstwo tutaj sklepów bio, a w sieciówkach też są specjalne działy bio. 

Nie mam wagi, ale tak myślę, że ważę z 61 kg. Nogi trochę zmalały. Mało tutaj ćwiczyłam, parę razy w domu, parę biegałam. Jestem tu jeszcze ponad miesiąc i mam zamiar w pełni to wykorzystać.

Chciałam zrobić 7 dniową głodówkę, ale wytrzymałam tylko 1,5 dnia, potem zjadłam banana, brzoskwinię i pomidora z kotletem z kaszy. Zrezygnowałam, bo mam tutaj trochę czasu dla siebie, pracuję 5 h dziennie, nie chcę sobie psuć samopoczucia, a poza tym, nie chcę wzbudzać podejrzeń, że coś jest ze mną nie tak, bo nie mam siły itd. Czytałam dużo na ten temat, to niegłupi pomysł, ale musiałabym wyjechać gdzieś sama nad jezioro i wylegiwać się w słońcu całymi dniami, bez zmartwień. Kolejnymi dwoma powodami było to, że nie będę robiła lewatywy, a resztki w układzie sprawiły, że czułam się źle i to, że zafascynowała mnie koncepcja Intermittent Fasting. Już dawno o tym myślałam. I czuję, że to coś dla mnie. Odchudzanie to ciągłe poszukiwanie- informacji, produktów, treningów itd. Może tym razem znalazłam coś dla siebie.

Jutro zjem normalnie, ale mniej, bo jednak przeszłam te 1,5 dnia głodówki (od wczoraj) i nie będę się obżerać. Wybrałam opcję "eat, stop eat". Co drugi dzień jem normalnie, a potem jem do 500 kcal. Wiem, że to jest ok, bo raz nieświadomie w sumie, zastosowałam to- zjadłam parę brzoskwiń i poszłam na rolki, a następnego dnia wstałam pełna energii i czułam się świetnie. W normalne dni będę jadła do 2000 kcal. Jeśli podliczy się bilans dwudniowy- wychodzi dieta ok 1200 kcal. Kto powiedział, że trzeba każdy dzień liczyć osobno, skoro żyjemy w każdej sekundzie każdej godziny. Poza tym, za IF są też inne reakcje organizmu.
Do tego chcę biegać, jeździć na rolkach, chodzić na spacery. Za 2-3 tygodnie pójdę na większe zakupy, bo jest tutaj primark. 

To dopiero (kolejny) początek, ale jestem dobrej myśli. Jeszcze ze 2 miesiące i będę idealna. Znowu weszłam w ten stan, który miałam 3 lata temu, gdy schudłam. Po drodze było tylko zawieszenie, brak siły i świadomość własnego wyglądu, na który przez większość czasu pozwoliłam sobie mieć "wyjebane" i dobrze, bo zaakceptowałam pewne rzeczy póki są jakie są, co nie znaczy, że nie mogą być lepsze. Akceptacja to nie miłość, a ja bym siebie chciała pokochać, bo jestem jedyną osobą, która mnie nie opuści od urodzenia do śmierci.

29 listopada 2014 , Skomentuj

Żałośnie to wygląda.

Przytyłam ponad 10 kg w ciągu roku, przez wakacje 4 kg jakoś, przy czym straciłam mięśnie i obrosłam w tłuszcz.

Teraz to nadrobiłam, waga lekko schodzi w dół, ale jeśli chodzi o mięśnie- zdecydowanie zapracowałam, być może z nawiązką, więc jakiś tłuszcz spaliłam na pewno.

Nie poddam się, chcę schudnąć, bo widzę, że mam mięśnie na brzuchu, ale są przykryte.

Mimo, że moja waga tak strasznie wygląda i wzrosła, to szczerze mówiąc: z wyglądu nie widać tych 10 kg. 

Od pół roku ćwiczę głównie siłowo, więc nie ma się czemu dziwić. Biegam tylko w ramach cardio, 10-15 minut na koniec treningu. W dodatku niezbyt powinnam.

Jestem zadowolona z mojej pupy, którą mocno ćwiczę. Robię m.in. przysiady, np.: 10 serii po 10 przysiadów ze sztangą: gryf + 20 do 40 kg (w sumie jest to 40-60 kilogramowe obciążenie). Jestem z siebie dumna! 

Lubię ćwiczyć, ale jeść jeszcze bardziej. Teraz ostatnio złapałam falę motywacji, mam dobre myśli i plany, może za milionowym podejściem się uda.

Powodzenia!

24 stycznia 2014 , Skomentuj

Dałam pomiar: 55 kg. Już wcześniej tak było, chociaż nie ważę się często, nie dbam o liczby (aż tak).
Przytyłam kilka kilo od jesieni, ale serio, nie wyglądam dużo gorzej. Uda praktycznie nie utyły, jedyne co, to brzuszek może trochę, ale mówię całkiem szczerze, że mięśnie robią swoje i na wadze widać tyle, co przed dietą, a w lustrze nie.
Dzisiaj była rodzina i się przejadłam. Ten tydzień ogólnie był ok, byłam dwa razy na siłowni i do końca tygodnia będę chodziła codziennie. 
Od jutra zaczynam detoks.... Może od jutrzejszego "jutra" w końcu się uda.
Muszę oduzależnić się od cukru, czekolady. Byłam blisko, w poniedziałek byłam u koleżanki i nie zjadłam delicji i czipsów, odmówiłam kupienia pizzy i ogólnie nie, po czym wyjęła czekoladę, a głód zrobił swoje. Nie mam problemu z ćwiczeniami, moją słabością jest jedzenie. Szkoda, że to głównie ono robi swoje przy odchudzaniu.
Mam w planach picie codziennie rano i wieczorem szklanki wody z połówką cytryny+ może będę brała 0,5 l butelkę wody z cytryną do szkoły. Do tego zero słodyczy i mak jedna kromka pieczywa lekkiego z miodem dziennie- rzecz jasna chodzi mi o to, że ze słodkich rzeczy maks tyle. Co najwyżej zrobię ciasteczka owsiane i pozwolę sobie na 1-2 dziennie. Codziennie śniadanie, potem w szkole kanapka, owoc, jajko albo coś takiego, nie chcę być głodna. Po powrocie do domu mały obiad, siłownia i potem na kolację grapefruit, jajka, twaróg albo coś takiego małego. Śniadania będą duże, z resztą już się do takich przyzwyczaiłam. 
Musi się udać, muszę na wiosnę dobrze wyglądać. Chcę być WOW a nie tylko, jak całe życie: nie jest źle.

1 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Wcześniej chciałam schudnąć... Teoretycznie do tego dążyłam.
Teoretycznie się ruszałam i teoretycznie jadłam lepiej niż wcześniej. W praktyce to było złudne. Powracam z nowym postanowieniem. Jest szansa na lepszy termin niż nowy rok? Nie... Nie dla mnie. 
Mam kartę multisport, więc mogę chodzić na siłownię regularnie.
Na razie tylko tyle napiszę. Zobaczymy jak to będzie!

25 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Schudłam 5 kg... 56,5 - 51,5. To jest już w sumie sukces, ale jeszcze ponad drugie tyle. Zamierzam się wziąć porządniej i zrzucić to w ciągu następnego miesiąca. Będzie trudno, ale za długo to już trwa. 
Kłócę się z babcią, bo twierdzi, że owsianka to za mało na śniadanie. Niestety nic nie wie o zdrowym żywieniu, a jej się wydaje, że jest ekspertką.
Trudno. 

7 sierpnia 2013 , Skomentuj

Nie było mnie tu długo, a raczej nie pisałam, bo wchodziłam na Vitalię :) Nie miałam internetu. Teraz jestem w Grecji, od trzech dni, jest super. Może bardzo czyste, tylko ryby pływają- dobrze, że ładne, bo bym się brzydziła ;)
Co do chudnięcia, jest jakoś 52,5 kg, wiec nie najgorzej, aczkolwiek mogłabym już dawno osiągnąć cel. Dodam tylko, że teraz, od początku TEGO odchudzania, schudłam około 4 kg, zakładałam konto w trakcie poprzedniego, a wtedy byłam po schudnięciu 1 kg. Jestem na dobrej drodze, nie mam tutaj wagi i dobrze, bo by mi nic nie dawała, zważę się po powrocie. Od dzisiaj mam zamiar ćwiczyć coś z Ewą Chodakowską, tylko mam nadzieję, że rodzice patrzeć nie będą. Nie lubię być obserwowana w takich momentach. Dodatkowo może uda mi się pójść na spacer po plaży wieczorem, byleby mama ze mną nie szła, nie mam ochoty na rozmowę i jakieś takie, wolę się skupić na marszu po piasku.
Muszę przyspieszyć tempa, bo już mam coraz mniej czasu, a każdy dzień to mogłyby być jakieś dekagramy. 
Jest ok, dam radę, prędzej, czy później, tego pewna jestem, ale zaczynam się niecierpliwić i chcę zrobić dobre pierwsze wrażenie w liceum, żeby mnie kojarzyli jako ta szczupła, a nie ta, co schudła, wolę sama im powiedzieć, że i ile schudłam, gdy ktoś spyta.
Pozdrawiam i życzę powodzenia :)

28 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Jej, jakie rozprężenie pod koniec roku. Muszę się spiąć. Nie tyję, ale chudnąć nie chudnę. Mięsa dalej nie jem... I to już tydzień :) Jutro muszę się poruszać bo się coś zaniedbuję z tym. I muszę wstać rano, bo potem nie mam kiedy. Zamierzam odbudować moje życie towarzyskie- w tym wieku go nie mieć to chore, ale aż zbyt realne :( Pokłóciłam się z "frendzią", z którą się przyjaźniłam na niby przez trzy lata. Zlewała mnie strasznie, jednocześnie będąc o wszystkich zazdrosna. Teraz ja się z kimś zakolegowałam, pod jej nieobecność- miesiąc jej w szkole nie było, a umówić się ze mną nie umówi, to wielkie wyrzuty. Szkoda tylko, że milczące wyrzuty- nie chce mi powiedzieć nic wprost, tylko będzie na mnie nawalać. 

Cóż. Schudnę i to będzie satysfakcja- nie ona mi będzie udowadniać, że nie musi się ze mną spotykać i ma mnie w dupie, a to ja jej udowodnię, że może mnie mieć w dupie bo bez niej mi lepiej. Zobaczy mnie. Z uśmiechem. Szczupłą i dziewczęcą. A ona dalej niech będzie się robić na żałosnego hipstera-buntownika, będąc na prawdę egoistycznym kujonem. Mam dość fałszywych ludzi, fałszywość niestety już mi się przelewa i sama nią nasiąkłam, co staram się systematycznie wykluczać z mojej osobowości. Praca nad sobą- to moje hasło na ten rok, bo co będzie potem, się zobaczy.


Nigdy chyba nie miałam większego nie-poczucia, że są wakacje. Do wyjścia ze szkoły i właściwie do połowy drogi do domu koleżanki nie pomyślałam "WAKACJE-HURRA". Tylko "WRESZCIE koniec tej klasy" i "chce mi się jeść, chcę stąd już iść".

Na dobrą sprawę nie mam jeszcze wakacji- jedną szkołę skończyłam, a jeszcze nie jestem w drugiej. Dobrze powinno być. 

Pogoda nastroju nie poprawiła- deszcz leje. Trudno, oby tylko jak mi będzie bardzo zależało to żeby było słońce.

Fatalnie się czuję psychicznie. Już tyle razy tak było, to i teraz przeżyję. A w LO zastosuję nową, lepszą taktykę na poznanie fajnych osób, bo kurde teraz to taktyka tylko się przyda. Grunt to mieć kogoś spoza szkoły też.


Podsumowując- nic nowego.
PAPA!

24 czerwca 2013 , Skomentuj

https://vitalia.pl/converse-all-star-by-chuck-taylor-i3347703887.html
rozmiar 44...

Nie chciałby ktoś dla chłopaka, albo jakiś chłopak stąd by nie chciał? 
W sklepie kosztują 249 zł. 

Jak nie, to nie komentujcie ;)

24 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Rzuciłam wyzwanie przysiadowe. Dokładnie w połowie, wczoraj zaczęłam robić przysiady i po prostu przestałam. To takie nudne, wolę porobić ćwiczenia na samą pupę, nie bać się, że rozbuduję przy okazji i tak już rozbudowane uda. Coś tam może pomogło, ale oprócz tego biegałam i czasem robiłam inne ćwiczenia.
Teraz pada, mam tylko nadzieję, że do wieczora przestanie. Chciałam iść na rolki, na bardzo długo, ale kurczę, przy takiej pogodzie nigdy. Nawet na rower lepiej nie,bo wrócę bardziej zdołowana i brudna niż zadowolona z siebie. Biorąc pod uwagę ostatnie zjawiska pogodowe- powinno się rozchmurzyć. Przede mną jeszcze cały dzień, więc szanse są duże. To dopiero rano.


Wczoraj zrobiłam dzień przerwy na regenerację, dzisiaj już bez wymówek.
Dzisiaj nie zdążyłam jedynie zrobić owsianki na śniadanie, bo musiałam załatwić ostatnią rzecz. Zamierzam w ten dzień zrobić jednodniową dietę owsiankową. Jem samą owsiankę, poza tym, co zjadłam na śniadanie- trochę płatków z mlekiem i plasterek sera żółtego. Do końca dnia zamierzam już nie jeść nic innego, tylko owsianka, może być z dodatkami. Chcę trochę oczyścić organizm, a do tego się podnieść na duchu, bo może stracę kilogramy z wody. Broń boże nie chcę się głodzić, a to nie zaszkodzi.

Wyszło to jakoś naturalnie, że dzisiaj będzie czwarty dzień bez mięsa. Będę jadła jajka, sery i mleko, ale postaram się nie jeść mięsa... Jeżeli już, to z grilla lub gotowane, ale raczej spróbuję być konsekwentna. 


Waga stoi w miejscu, zamierzam to zmienić, bo nie na darmo się tak męczyłam. Mam plan i opowiem Wam, co z tego wyszło, kiedy uda mi się go zrealizować. 
W każdym razie dążę do własnego ideału, chcę wyglądać lepiej i być lepsza. Wiem, że to dużo pracy, ale próbuję coś zmienić w moim życiu i to dobrze, że zaczynam w takim wieku.

No cóż! Tyle mam do powiedzenia. Jeszcze to, że kocham jeść. Kiedyś nie rozumiałam, jak można to kochać, a teraz aż za bardzo to rozumiem.


Owsiankowa moc! I nie mówcie, że to nie zdrowe, bo tak nie jest, a chcę spróbować czegoś nowego, popadam chyba w desperację.

Na perfekcyjną figurę daję sobie czas do końca wakacji. Do wakacji tylko tyle, żebym była zadowolona, że schudłam. 

21 czerwca 2013 , Komentarze (3)

No cóż, ostatnio jem coraz gorzej, chociaż czekolady właściwie nie. 
Jem za dużo...
Biegam codziennie, miałam tylko dzień przerwy na regenerację i potem biegało mi się super. Dzisiaj miałam iść rano, ale zanim się zebrała, już ponad 30 stopni na termometrze- w cieniu. Miałam zamiar iść tak 9-10, ale cóż... Jutro muszę po prostu wstać wcześniej i nie będzie jeszcze upału. Zaraz porobię kilka ćwiczeń i wychodzę z koleżanką. 
Dzisiejszy dzień jest zajęty: zakupy, powrót do domu, pójście na basen, a potem muszę iść na chwilę do kościoła. Dzień zwieńczę bieganiem... Myślę, że po takim wysiłku usnę wcześniej i wstanę rano wcześniej. 
Strasznie mi się nie chce biegać, kiedy mi tak gorąco podczas ruchu. To okropne uczucie i do tego wciąż muszę ocierać pot z czoła.
Dzisiaj wyniki egzaminu... Zesram się ze strachu zaraz... 


Tyle na dzisiaj! Do usłyszenia :)


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.