Czas leci, semestr się kończy, nie chce mi się wierzyć, że udało mi się przetrwać pierwszy semestr tego piekła - magisterki. Najchętniej rzuciłabym to wszystko w piz...już mnie to nie bawi ani trochę. Odechciało mi się architektury po całości...jakoś dociągnę z trudem do końca tej masakry i zmieniam branżę, poważnie...zajmę się reklamą i fotografią. Już szukam praktyk w tym kierunku. Właściwie to szukam od początku semestru.
Dzisiaj wysłałam kolejne podania, zobaczymy co z tego będzie. Dostałam dzisiaj odpowiedź z jednego miejsca, do którego wysłałam swoje podanie w połowie lutego, a potem w połowie marca. Nie wiem od czego to zależy...czy ludzie są tak leniwi, czy po prostu już nie pamiętają, że kiedyś też się ubiegali o praktyki?! Zlewają po całej linii, jakbym miała czasu jak lodu i jakby mi się wcale nie śpieszyło...Wolę już dostać odmowę, niż żadnej odpowiedzi...denerwuje mnie takie coś...Człowiek się stara, a tu kłody pod nogi. Mam wrażenie, że ja mam kłody pod nogi 99% mojego życia...
W połowie marca byłam na dwóch rozmowach w Heidelberg, gdzie byłam rok temu na urlopie i poznałam pana S. Z jednego miejsca dostałam już wcześniej odmowę, a druga rozmowa wyszła spontanicznie...Jadąc tam nie wiedziałam, że w ogóle będę ją miała. Nie chciałam jednak rezygnować z kilku dni urlopu, które wzięłam w pracy, tym bardziej, że już pozamawiałam bilety i hotel...Mój szef oczywiście nie był zachwycony, że chcę robić praktyki, bo i tak mu ludzi brakuje, ale jakoś nie spieszy się do zatrudniania nowych...Ale praca w kinie nie jest szczytem moich marzeń i powinien liczyć się z tym, że skoro zatrudnia studentów, to prędzej czy później i tak odejdą...Z drugiego miejsca, mam dostać odpowiedź na początku kwietnia...Nie tracę nadziei, mam cały semestr wolny teraz, jestem na urlopie i mi się nie śpieszy...mogę szukać, ale chciałabym już zacząć w maju, najpóźniej w czerwcu...Już mnie praca w kinie męczy...ostatnio od poniedziałku do soboty wielkanocnej pracowałam codziennie. W niedziele byłam w domu i wczoraj musiałam wracać, bo znowu byłam w pracy. Niby praca studencka, ale ma się wrażenie, że rypie się na prawie cały etat...>.< W Heidelberg widziałam się parę razy z Panem S. Już w pierwszym dniu, jak tylko przyjechałam, przyszedł do mnie do hotelu i został na noc. Mimo, że byłam totalnie zmęczona leżeliśmy i przegadaliśmy całą noc. Pozwiedzałam, zrobiłam piękne zdjęcia, byłam w Rituals , kupiłam po promocji pianki pod prysznic. Uwielbiam Rituals....Bardzo lubię też Yves Rocher...
Pianka i olejek pod prysznic. Przy zakupie 3 produktów z tej kolekcji, najtańszy był gratis. Skoro już byłam na miejscu, wzięłam 2 pianki, uwielbiam je.
Do tego kupiłam miniaturkę z kolekcji "Zensation", pachnie cudownie i dla Pana S. wzięłam miniaturkę z męskiej kolekcji "Samurai" (też pachnie nieziemsko). Jestem fanką męskich produktów...uwielbiam ich zapach.
Co do diet itd...odstawiam słodycze (oczywiście pojechałam do domu i mama mi napakowała ciast, bo napiekła tego tyle, jak dla plutonu wojska...). Jestem z siebie dumna, bo babcia, która przyjechała w odwiedziny na Święta i nie była u nas z 6 lat, stwierdziła, że schudłam...pierwszy raz chyba usłyszałam to z jej ust...od zawsze ma fioła na tym punkcie i bez żadnego skrępowania potrafi powiedzieć w oczy że "jesteś gruba", albo "przytyłaś"...Jadąc do domu, byłam już negatywnie nastawiona, bo oczekiwałam takiego tekstu...a tu proszę, niespodzianka...No więc odstawiam słodycze, i białko, bo mam nietolerancję laktozy...mleko sojowe, ryżowe lub bez laktozy...Muszę powiedzieć, że jak piłam mleko litrami, tak teraz staram się ograniczyć do litra na tydzień, bo cholerstwo drogie, no i mam nadzieję, że to będzie miało jakiś wpływ na wagę. W zamian za słodycze kupiłam sobie suszoną żurawinę (też wcale nie tania), ale będzie to dla mnie motywacją, żeby kupować trochę mniej, ale za to zdrowiej. Poza tym nie jem już dłuższy czas makaronu, mięso również ograniczyłam. Ostatnio jadłam kotlety sojowe panierowane w curry, bardzo smaczne. Kawy również piję mniej...więcej herbat i oczywiście nie słodzę. Kupiłam sobie shaker, także teraz robię koktajle owocowo-warzywne.
Muszę do tego dołożyć programy treningowe i myślę, że będzie to miało duży wpływ na moje samopoczucie i wygląd. Jeszcze co muszę zrobić, to ustalić sobie plan żywienia, żeby jeść regularnie. Także moim zdaniem jestem na dobrej drodze :).
Pan S. stwierdził, że uwielbia mnie taką, jaka jestem i dla niego nie musi mnie być mniej, ale kiedy powiedziałam mu, że dla własnego dobrego samopoczucia i pewności siebie chcę pozbyć się kilku kilogramów, oznajmił, że będzie mnie wspierał.
O i taka dupeczka na koniec, jako motywacja.
pitroczna
29 marca 2016, 21:31Heidelberg jest super :)))
GlamPop
30 marca 2016, 11:15Wieem :3