Dzień 18
Z rana brak prądu i śniadanie robione przy świetle z telefonu... Dzień zleciał szybko i dość intensywnie. Chłopak wraca na Białoruś więc pozostał szorstki smutek i tęsknota. Nie miałam czasu, by zjeść obiad, ponieważ z od rana do 22 nie było mnie w domu. Dobita francuskim w pół do ósmej wróciłam, obrałam pomelo i wzięłam się za projekt. Kończę tu, zrobię przysiady i spanko. Och, jak ja bym chciała pospać...