Oczywiście nie jest to oryginalne tiramisu, lecz wersja alternatywna... co nie znaczy, że gorsza. Śmiem twierdzić, że lepsza! Przepis został odnaleziony w tajemnym miejscu ( pod wieczkiem serka mascarpone marki piątnica :P ).
No więc. ( nie zaczyna się od więc, więc do dzieła...) Zaopatrujemy się w magiczny serek mascarpone - wersja oszczędna dla kieszeni pana domu to serek piątnicy, jakieś niecałe 6pln kosztuje takie pudełko jakiego nam trzeba. Gdzieś tak jakieś 250 gram tego specyfiku magicznego ciapiemy w stronę miski lub czegoś w czym będziemy mogli wdzięcznie ciapciać, bryzgać i tumanić go czymś do miksowania. Może być nawet mikser. Znajdujemy teraz coś co jest schowane przed naszymi oczami, w najdalszej szafce - CUKIER puder... bierzemy iciapiemy go ze 2 łyżki do tego salaterka miska czy innego cusia gdzie już mamy tego mascarpona biednego. Łyżki nie łyżeczki i nie łychy :} niespecjalnie czubate, chyba, że ktoś lubi słoooodko, ale Wam nie można słodkiego! na diecie jesteście! precz precz! maksymalnie 2 łyżki! A i to tylko wtedy jak nikt nie patrzy.W innym naczyniu męskoodpornym ubijamy ze 150-200g śmietany 30 na bitą śmietankę. W sumie logiczne, że jak się śmietane bije, to wychodzi bita śmietana a nie kakao, ale nie czepiajmy się. Majtamy teraz tą śmietankę pobitą do mascarpona z cukierem i uciekamy szybko i z płaczem. Ewentualnie jak ktoś ma mocne nerwy to może to wszystko wybełtać razem, byleby nie jakoś strasznie energicznie. Z czuciem miłością i smakiem, od serca! I pamiętajcie, w lewą stronę, bo jak w prawą to nie wyjdzie takie smaczne. Jak za mało tego serca będzie, to też takie smaczne nie wyjdzie ( teraz to się zabezpieczyłem na wypadek, jakby komuś nie smakowało - po prostu powiem, że majtał bez serca). Ok, teraz znajdujemy blachę, taką do pieczenia ciasta, najlepiej taką długą a wąską. Jakby to Wam wyjaśnić... no u mnie w domu makowopodobne ciacho się w tym robiło. Wykładamy pierwszą warstwę biszkoptów. AAA nie mówiłem, że tzreba kupić biszkopty? zapomniałem? To śmigajcie do sklepu, byle szybko. Tylko kupcie takie długie jak kocie języczki, najlepiej z cukrem z jednej strony, takie są najsmaczniejsze. W biedronce można takie kupić za pogańskie pieniądze. W mojej blaszce na 1 warst weszło takich biszkopcików 8 po długości i 3 po szerokości ( 1/5 biszkopta trzeba było odgryźć, ale czego nie robi się z miłości... ) Teraz gotujemy kawę, mocną smaczną kawę, może być espresso, ale niekoniecznie. Nalewamy cały kubeczek . No nie cały, zostawiamy z 1/7 miejsca na RUM! I skrapiamy obficie biszkopty tym specyfikiem. Nie przesadzamy, ale też staramy się nie być zbyt skąpi. u mnie wyszły 3 warstwy więc jak łatwo obliczyć, na jedną warstwę przypada 1/3 kubka kawy. Na to nakładamy warstwę kremu, później znów biszkopciki, moczymy je kawą, krem biszkopty z kawą i kremikiem wieńczymy dzieło. Teraz tylko posypać kakao i...
... Ćwiczyć cierpliwość.
Mianowicie Ciacho MUSI kilka GODZIN posiedzieć w lodówce. MUSI MUSI MUSI! najlepiej zrobić to wieczorem i iść spać, wtedy nie ma takiej pokusy.
Rano wstajemy kroimy kawałek, jemy i dostajemy zawału ze szczęścia.
SMACZNEGO
Mam nadzieje, że smakowało.
A
Mam nadzieje, że smakowało.
A
Nattina
16 października 2007, 08:37nic tak nie poprawia humoru od rana jak przepisik na tiramisu...Ps prosze załozyć poradnię antydepresyjną i serwowac takie przepisiski co i raz :)