Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
5 dni horroru za mną....


  W środę przyjęłam pod swój dach koleżankę,wiedziałam wtedy tylko tyle,ze matka ją wyrzuciła z domu z dzieckiem i że czasem wpada w dołki psychiczne,ale jakos zawsze z nich wychodziła,ale tak ma prawie każdy teraz.Jednak z dnia na dzień dowiadywałam się,a raczej dowiadywałyśmy się o niej czegoś nowego.Kontaktowałam się z jej matką i wysłuchałam tez jej wersji-nie zamierzałam stawać po żadnej stronie tego konfliktu,bo z doświadczenia wiem,że że prawda leży zwykle pośrodku.Jednak i mama Beti i ona sama potrzebują pomocy-obie mają problemy ze zdrowiem psychicznym.Jej mama się leczy od lat i zażywa leki-no i dzięki nim funkcjonuje w naszym świecie,a Beti metodę zaprzeczenia wybrała-jestem zdrowa ,nie róbcie ze mnie wariatki itd,zaprzestała chodzenia na terapię i zażywania leków.Efekt jest taki,że zupełnie odpłynęła z naszego świata i można było do niej mówić,bez odzewu.Aga i ja próbowałysmy do niej dotrzeć-czasem metoda wstrząsu wręcz ,żeby nam choc słowem odpowiedziała-gardła mamy zdarte do krwi chyba,a efekt był prawie żaden.Pytałyśmy o podłoże takie go stanu rzeczy-i o dziwo ona wspomina wydarzenia błahe sprzed 12-10 lat ,a tych naprawdę trudnych momentów w jej zyciu nie.Przecież miała męża alkoholika,poroniła,zmarło jej 9 dniowe dzieciątko z rozszczepem po cesarce w 6 miesiącu,oszukał ja kolejny mężczyzna i zostawił ją z dzieckiem-na szczęście ono żyje i mimo operacji serduszka ma się dobrze.To wszystko jest dla niej niczym,ale głupie żarty że ktoś coś powiedział ,że ją dotknął w żartach jest dla niej tak straszne,ze siadło jej na głowę-dla mnie i Agi jest to niepojęte.Nawet pytałyśmy,czy jej ktoś nie skrzywdził cieleśnie nie zgwałcił,nie wykorzystuje-bo to mogłybyśmy zrozumieć i wiedziałybyśmy jak działać dalej.
Były dni,że siedziała bez ruchu,raz byłam przerażona,bo zamknęła się w pokoju od srodka i jak pukałam nie odpowiadała przez chwilę a jak ruszyłam klamką klamka się wręcz nie ruszyła-wiecie jaką ja wtedy miałam wizję?-że Beti się powiesiła na tej klamce,a miałam własnie iść do pracy -ciśnienie mi tak skoczyło,że nie umiałam się pozbierać.Wczoraj pojechałam z nią do psychijatry-ona jak z procy wyskoczyła z auta i leciała pod drzwi przychodni-ledwo za nią nadążałam.weszła do rejestracji zamykając mi przed nosem drzwi,i zanim wyszła nie zdążyłam nawet spisac telefonu na drzwiach ,a ona z jakąś karteczką w ręku wybiegła z uśmiechem na twarzy informując mnie zdawkowo,że ma wizytę w środe po 9-chciałam wejść i spytać czy nie można jej na poniedziałek jakoś wcisnąć,ale ona już była na parterze i zwyczajnie by mi zwiała.Pobiegłam za nią i podjechałyśmy pod sklep po mleko -w tym czasie ona czekała w aucie ,a ja dzwonię do Agi jak było.Zanim odjechałyśmy km Aga dzwoni,że była u tego lekarza mówiła z nim jak jest i że wciśnie nas po 11,więc umówiłyśmy się na parkingu żeby razem z Beti jechać do przychodni.No i się zaczęło-my jej tłumaczymy,a ona nagle zaczęła stawiać opór i się bronić,że ma kartkę z pieczątką na środę,że my  z niej wariatkę robimy itd i jeszcze głośniej.A my z Aga do niej-jesteśmy dla ciebie przyjaciółmi chcemy ci pomóc i uszanuj to bo jesteśmy już bezsilne,jak się teraz nie poddasz tej terapi i nie pozwolisz nam sobie pomóc to my się poddajemy i każemy Ci wysiąść z auta i tu z tym problemem zostaniesz sama ,bo nie masz wokół siebie już nikogo.Trochę te przekrzykiwanie trwało,ale skończyło się na tym,że obie  z Agą zakurzyły cygareta ,bo jak to Aga Mówi -jo już nie moga nerwy mi siadły.
Całe popołudnie B.była u mnie w domu ale ciągnęło ją do towarzystwa Agi ,a ona musiała w końcu do pracy wpaść i coś poustalać-na szczęście ma swoją firmę i nie musi na godziny chodzić.Po południu pojechałyśmy do Agi na kawę i pogadać-była też tam mama Agi -fajna kobieta którą znam od lat.No i czekałyśmy na sygnał ze strony rodziców Beti jak będa niedaleko domu,bo byłyśmy umówione na rozmowę z jej rodzicami,ale rozmawiała z nami tylko  jej mama.
Przedstawiłysmy jej jak się sprawy mają ,że mogą na nas liczyć i jak im nerwy puszczą to nie mają się zabijać tylko zadzwonić do nas pogadać czasem podjedziemy na kawę i emocje po takiej rozmowie opadną.Powiedziałyśmy,że musi pilnować Beti z lekami bo ona  ma swój świat i godziny dla niej nie istnieją czasem dni tygodnia też nie,że musi jej przypominać o higienie bo przestała dbać o siebie,a Beti mówiłyśmy o obowiązkach,bo na razie nawet szklanki za sobą nie wynosi i nie umyje.
Tak więc została u siebie w domu na noc ,a ja dziś zawiozę przy okazji odwiedzin część jej rzeczy.

Co do facetów-powiem tak ciągnęło mnie do T.i jak pisałam wczoraj jakoś się nie dogadaliśmy przez te moje perypetie z Beti-wczoraj mieliśmy na skypie rozmawiać,ale napisałam mu wcześniej smsa,że nie dam rady bo muszę coś załatwić i powiem mu co przy rozmowie,a po 23 miałam córkę z pracy odebrać,bo jest chora i nie chciałam ,żeby z gorączką rowerem wracała.No i przegrał już tą wojnę o mnie,bo nie odpisał na smsa ,ani nie zadzwonił-więc obrażalski jest pewnie i niecierpliwy o skąpstwie na tel nie wspomnę-niech się więc delikatnie mówiąc pędzi.
Jednak cały czas mam wsparcie i z kim porozmawiać o tym co się dzieje-kto to?A mój niby były Romek bez łazienki(hihi),dzwoni,smsa pośle jak tam i co słychać,czy się wyspałam i jak mu dzwonię,że nie będę na gg bo muszę tą sprawę załatwić to fochów nie robi bo potrafi to uszanować.Ja po ostatniej naszej przejażdżce rowerem i po basenie wspólnym zauważyłam ,że nadal coś mu tam do mnie stuka i czuję jego zyczliwość i wsparcie,a to dla mnie więcej znaczy niż ta zasrana łazienka,choć tak łatwo nie odpuszczę-hihi.
Mówił mi nawet że sąsiadka pytała dlaczego ta jego pani do niego nie przyjeżdża-odpowiedział,że dlatego,że pracuję,bo niby wszystkiego wiedzieć nie musi.Jednak był widziany ze mną nawet teraz podczas rowerowej wycieczki i z życzliwością mnie jego znajomi witają i rozmawiają ze mną i z nim.Jak stwierdził,że mimo tego,ze się już nie spotykamy to nadal w nim jestem,to spytałam co z tym zrobimy.on,że mam go pewnie dosyć.No więc powiedziałam,że w związku jest takie magiczne słowo do którego należy się stosować-kompromis i wtedy wiele można osiągnąć i zdziałać.,a Ty jesteś przyzwyczajony do swojego bałaganu i samotności i nie wiem co ja bym miała w twoim zyciu robić.Czuję,że cały czas nad tym mysli,no i jak wczoraj przyznał tęskni za mną i dlatego wciąż dzwoni jakbyśmy nadal ze sobą byli.

Dieta-nie ma diety-są ciastka do kawy ,była kiełbacha i nieregularne posiłki,ale tez sytuacja była kryzysowa i stresująca-efekt znowu mam ok 1kg w górę-wrrr,ale od dziś już się poprawiam.Na rower na pewno wskoczę.

  • moors

    moors

    24 sierpnia 2011, 00:23

    ze wszystko dobrze sie skonczy...

  • Gabigrazyna

    Gabigrazyna

    23 sierpnia 2011, 13:05

    Jesteś dobrą przyjaciółką.Mam nadzieję,że być może twoja koleżanka kiedyś to doceni.

  • dreamer17

    dreamer17

    23 sierpnia 2011, 12:40

    trzymam za Ciebie kciuki, w gaszczu spraw nie zapomnij o diecie :)

  • joannab6

    joannab6

    23 sierpnia 2011, 10:51

    mi ocenić tę sytuację. Myślę, że przy odrobinie konsekwencji w jednej sprawie i pójściem na kompromis w drugiej sprawy powoli się rozwiążą i poukładają. Pozdrawiam - :)

  • Dana40

    Dana40

    23 sierpnia 2011, 09:58

    Gabi , tylko życzyć powodzenia w rozwiązaniu .

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.