postanowiłam ważyć się co poniedziałek rano
woda - piję 1,5 l w pracy czyli do 16 potem jeszcze 1 litr czyli razem 2.5 czyli chyba spoko
słodkiego nie jem w ogóle, bo moja mama nauczyła mnie nie lubić słodkiego, za co jestem jej wdzięczna, bo jakbym jeszcze słodkie wpierdzielała to chyba bym 150 KG ważyła
z kolei mój codzienny grzech... właściwie to chyba jest przyczyną mojej nadwagi to to, że moja dieta trwa do godziny powiedzmy 17-18.
Gdy przychodzę do domu po pracy gotuję jakieś jedzenie dla chłopaków na następny dzień, zazwyczaj są to potrawy typu: gołąbki, kapuśniak, kotlety mielone, zupa, fasolka po bretońsku wiecie zwyczajne jedzenie przeciętnego obywatela :) coś co mogą sobie sami odgrzać. No i jak już to zrobię to zazwyczaj jest 20-21 no i zjem na noc i dupa rośnie.
Muszę jakoś rozwiązać ten durny zwyczaj.
Może macie jakieś rady ?
Miłego dnia dla Wszystkich
Janzja
29 maja 2020, 15:18Ciężkie na noc, hmm.. wstawać wcześniej i z rana gotować? Kapuśniak i zupa moim zdaniem ok - często jeśli mam zupę to planuję ją jeść na noc akurat. A chłopaki też na noc jedzą? Tak czy siak, rozumiem, że na smaka to lepiej świeże smakuje, ale w takim razie mniejsza porcja może o połowę i żeby 3-4 godziny do snu były? Najlepiej jeszcze rozchodzić nieco ;).
marylisa
29 maja 2020, 09:57Gotować i nie jeść ;) ja też mam w domu męża i dzieci dla których gotuję, ale jem tylko to, co mi się zmieści w założonym limicie. Powodzenia w wytrwaniu w postanowieniach :)