Czasami sobie żartuję ( w sumie nawet dosyć często), że gdybym z taką samą pasją pielęgnowała swoje ciało co włosy to byłabym miss świata. Serio! Jestem włosomaniaczką z prawdziwego zdarzenia; olejowanie, maski, wcierki, odżywki, tangle teezery, pierdoły. Co prawda ze swoich włosów jestem bardzo dumna, no ale jak sobie policzę ile czasu na to przeznaczam to czasami można umrzeć ze śmiechu. A chęci na to by dwa razy dziennie wymasować sobie cellulit to już nie ma :P Nie mam jakiegoś potwornego cellulitu. Koleżanka słynąca z brutalnej szczerości stwierdziła, że przy swojej masie jestem wyjątkowo gładka i nabita, nie mam tzw. kisielku. Jasne, że to dobrze, ale ZAWSZE może być lepiej.
Kochane, jaki jest Wasz ulubiony preparat na cellulit i do pielęgnacji skóry? Sięgacie po drogeryjne balsamy czy zostajecie przy olejach?
P.S. Co do swojej diety się nie wypowiadam...
Miłego weekendu ;)