Od miesiąca jestem regularnym bywalcem siłowni, jak na razie jednak bieżnie omijalam szerokim łukiem. Wolalam orbitka i rowerek, no i oczywiście zajęcia z zumby. Dziś jednak postanowiłam przełamać się i wejść na bieżnie. Początkowo miałam niezbyt ambitny plan - przebić kilometr. Ale koleżanka z pracy, która też ambitnie trenuje (wogole pasjonata sportu) poleciła mi cos innego. Najpierw marsz 2 minuty na maksymalnym nachyleniu podłoża i prędkość 6,5, a następnie nachylenie zerujemy, przekrecamy tempo na dziesiątkę i biegniemy tak długo jak się da. I tu jest jeszcze jeden myk, ręcznikiem zakrywamy wyświetlacz aby nie widzieć ile kilometrów juz przebieglismy, jak długo już biegniemy ani ile spalilismy kalorii. To nasze ciało ma nam powiedzieć kiedy ma dość. Moje miało po 18 minutach, w czasie których przebiegła 3 km :) jak na pierwszy raz na bieżni myślę że to całkiem dobry wynik. Choć szczerze myślę że mogłam przebić jeszcze kawalek,tyle,ze bieganie nieco mnie nudzi. Ale do końca kwietnia osiagne swojj cel i przebiegnie 5 km :)
Dzisiejsze menu
śniadanie - kanapka z żółtym serem i szynką sojową
II śniadanie - ananas, jabłko, orzechy nerkowca
obiad - łosoś, soczewica, surówka
podwieczorek - jogurt naturalny z płatkami
kolacja - sałatka z makrelą
Treningi
*3o min z Chrisem
* 18 min (3 km) bieżnia + 30 min rowerek
iness7776
23 marca 2016, 20:07Polecam bieganie na dworze, całkiem inne doznania :D