Zanim zaczęłam dietę w ten poniedziałek, już 3 tygodnie wcześniej próbowałam coś zgubić, ale zawsze nawalałam w weekend, więc efektów było brak. Tym bardziej że to był czas przed miesiączką i w trakcie jej trwania. Więc moja waga bujała się między 64 kg a 65 kg.
Ale się nie złamała, a waga dziś tak. W końcu pokazała coś poniżej 64 kg, dziś pojawiło się 63,8 kg - jupii :D Takkk, odstawiłam taniec radości w łazience.
A tak przy okazji wrzucam pomiary, które zrobiłam w poniedziałek. Myślałam o zdjęciach, ale jakoś nie mogę się za to zabrać
Biceps - 29 cm
Biust - 90 cm
Pod biustem - 80 cm
Brzuch - 80 cm
Biodra - 103 cm
Udo - 60 cm
Łydka - 37 cm
Powiem tylko, że nawet lubię swoje ramiona i siebie od kolan w dół, no i kocham mój biust - jedyne miejsce gdzie nigdy nie miałam kompleksów :D
angelisia69
3 marca 2016, 13:41fajnie ze mimo wszystko lubisz cos w sobie,a nie wszystko na NIE!Tak wiec 1 polowa tylko do poprawki,bedzie dobrze ;-)
FitMamaNadii
3 marca 2016, 09:54Eh te weekendy, potrafią zniweczyć 5 dni super planowego trzymania się diety :-( skąd ja to znam! Trzymaj kciuki za dalsze efekty :-)