Weekend w pracy i wyjazdach wiec jedzenie jak to na wyjazdach ale i tak niezle bo nie dawało sie dojadac i podjadac...
dzis jezdzilam na rowerku. 45 min, idzie mi coraz lepiej, mimo przerw - (nie dalam rady absolutnie ostatnie 4 dni pracowalam jak wół roboczy, wczoraj od 9 w tlumie ludzi, odwiezli mnie po polnocy ciut,) ale dzis rano melduje, rowerek. I idzie mi zupelnie, zupelnie lepiej, lepsza kondycja, pamietam ze bylam bardzo zadowolona ale i spocona pierwsze dni jezdzac - teraz jade ciut szybciej i bez specjalnego wysilku i lepiej sie czuje w ogole...
postanawiam zapisywac tez ilosc spalonych kalorii 200, zawsze to jakis miernik, nawet jesli umowny, no i jezdze interwalami, jak radzilyscie.
praktycznie tez moglabym jezdzic szybciej, ale rzucam te interwaly miedzy 15 a 21, ale nie wyzej. Pewnie jak schudne troche i nabiore sil, bede jezdzic czesciej
Córka namawia mnie na kupienie wioślarza, (to jakas nowa faza życia) i zastanawiam sie bo nie mam doswiadczen ani kogo spytac...
aha i bylam na spacerze, niezbyt szybkim, w sumie 45 min